środa, 27 grudnia 2017

Była niezwykłą osobą - księżniczką nie z tytułu, lecz z serca ...

Wydaje mi się, że początek wpisu na bloga jest zawsze najtrudniejszy. Trzeba tak umiejętnie dobrać słowa, aby zaciekawić czytelnika już pierwszym zdaniem. Już któryś raz z kolei pisze ten wstęp, aby był on jaki najlepszy tym bardziej, że ten wpis traktuję dość poważnie ze względu na to, że będzie dotyczył on osoby wyjątkowej. Osoby, która zmieniła bardzo wiele nie tylko w moim życiu, ale w jakiś sposób w życiu każdego z fanów Gwiezdnych Wojen. Zapoczątkowała coś nowego w przemyśle filmowym. Wcieliła się w postać silnej kobiety – odważnej bohaterki, jakie nieczęsto zdarzały się w filmach tamtych lat. W Star Wars wcieliła się w postać, której siła i odwaga imponują po dziś dzień. I choć Carrie Fisher w serii filmów o Gwiezdnych Wojnach była tą niepokonaną Leią, w rzeczywistości musiała zmierzyć się z wieloma problemami. Smutne jest to, że wielu ludzi (nawet fanów Star Wars, żeby nie było) zapamięta ją jedynie jako ćpunkę. Jeszcze smutniejsze jest to, jak obrażona została przez niektórych ubiegłego grudnia. Czytając wtedy komentarze na jej temat, włos jeżył się na głowie, a mózg dosłownie stawał w poprzek, nie mogąc uwierzyć, ile jadu ludzie potrafią wypluć w stronę innego człowieka, nie szanując nikogo, nawet rodziny, która musiała zmierzyć się ze śmiercią bliskiej osoby.

Dokładnie dziś 27 grudnia 2017 roku mija pierwsza rocznica śmierci Carrie Fisher, która po nagłym zawale serca 23 grudnia 2016 roku zapadła w śpiączkę i choć mieliśmy nadzieję do końca, cztery dni później musieliśmy zmierzyć się ze smutną informacją o jej odejściu. Minął rok, minie kolejny i kolejny i jeszcze kolejne lata, w których wydarzy się tak wiele. Piszę dziś ten post dokładnie 27 grudnia, aby przede wszystkim upamiętnić Carrie w rocznicę jej śmierci przyłączając się do tych fanów, dla których znaczyła coś znacznie więcej i którzy doceniają ją za to, że potrafiła odbić się od dna, a potem głosić świadectwo.


Carrie Frances Fisher przyszła na świat 21 października 1956 roku jako pierwsze dziecko muzyka Eddiego Fishera i znanej hollywoodzkiej aktorki Debbie Reynolds. Już od najmłodszych lat Carrie musiała zmierzyć się z konsekwencjami jakie niesie za sobą życie w rodzinie znanej na niemal cały świat. Mówiono o niej ,,dziecko Hollywood”. Gdy miała zaledwie dwa lata, ojciec opuścił rodzinę dla Elizabeth Taylor, a Carrie została pod opieką swojej matki, dla której życie zawodowe często było ważniejsze niż życie prywatne. Reynolds rzadko bywała w domu ze względu na pracę; była też uzależniona od alkoholu. A kiedy już udało jej się znaleźć wolny czas i poświecić go rodzinie, prawda była taka, że nie mogła nawet spokojnie wyjść z dziećmi na spacer przez tłum wielbicieli, który czekał na nią na każdym kroku. Mimo braku stałego kontaktu z matką, Carrie i jej brat Todd bardzo ją kochali i wręcz łaknęli jej uwagi. Próbowali na różne sposoby zwrócić na siebie jej uwagę np. zasypiając na podłodze jej sypialni. Na poniższym zdjęciu uwieczniona została Carrie, która zza kulis ogląda swoją matkę występująca na scenie.


Carrie dorastała w cieniu matki, uciekała więc w swoje pasje i szybko okazało się, że jej talent aktorski jest nie mniejszy niż Debbie Reynolds. Carrie uczęszczała do London's Central School of Speech and Drama. Debiutem stał się dla niej film ,,Shampoo". Jednak światową sławę przyniosła jej rola księżniczki Leii w filmie Gwiezdne Wojny. Produkcji nie wróżono żadnego sukcesu. Alec Guinness uważał je za głupiutką bajeczkę, a nawet sam reżyser nie wierzył w powodzenie filmu. Stała się rzecz niewiarygodna – ludzie pokochali film, którego akcja toczy się dawno, dawno temu w odległej galaktyce. Po dziś dzień krążą plotki, że Fisher dostała angaż poprzez łóżko. Czy rzekomy romans Carrie z Lucasem był tylko pogłoską – nie wiadomo. Faktem natomiast jest to, że Leia Organa stała się postacią kultową. Dziś nie wyobrażamy sobie nikogo innego w roli odważnej księżniczki dowodzącej grupą rebeliantów. Carrie miała dużo zastrzeżeń do odgrywanej postaci – nienawidziła białej sukienki i uczesania Leii z ,,Nowej Nadziei", a sen z powiek spędzało jej metalowe bikini niewolnicy Jabby. Carrie zapytana w wywiadzie z 1977 roku, czy nie uważa, że dla niej jako młodej aktorki rozpoczynającej dopiero swoją karierę, rola w Gwiezdnych Wojnach nie jest zbyt niebezpieczna, odpowiedziała:  ,,Mam nadzieję, że nie będzie to moja jedyna rola. Choć będzie to trudne, bo księżniczka Leia to bardzo charakterystyczna postać.”

Wywiad miał miejsce zaraz po premierze ,,Nowej Nadziei". Carrie i Harrison zostali zaproszeni do Francji i Carrie mogła pochwalić się min. swoją znajomością francuskiego. Carrie opowiadała głównie o swojej roli: pytano ją, co sądzi o sukcesie Gwiezdnych Wojen i jakie ma odczucia wobec Leii oraz zapytano ją, czy myśli, że gdyby pojawiła się na ulicach Ameryki w przebraniu księżniczki, zostałaby rozpoznana. Stanowczo zaprzeczyła. Dziś na pewno poddalibyśmy to dyskusji … 😊



Carrie wcielając się w postać Leii Organy, zdobyła ogromną sławę. Mając zaledwie 18 lat dostała angaż w Gwiezdnych Wojnach, które stał się dla niej czymś w rodzaju przepustki. Za co kochamy księżniczkę z blasterem? Myślę, że Leia stała się ikoną popkultury za sprawą tego, że w filmach lat 70/80-tych, a szczególnie w filmach science-fiction, silne charaktery kobiet były czymś niespotykanym. Zadziałało to jak magnez, który jak widać nadal nie przestaje działać – w świecie Star Wars pojawia się coraz więcej postaci kobiecych. Leia to zapoczątkowała, stała się tego prekursorką. Poza tym nie ukrywając, postać Leii została dobrze wykreowana. Nie jest ona mdła czy nudna. Nie jest też postacią wyidealizowaną. Wydaje się, że rola ta została napisana specjalnie dla Carrie. Nie znając jej osobiście, nie można jednoznacznie powiedzieć, że charakter jej był taki sam jak charakter księżniczki. Jednak wywiady z aktorką mogą nam sporo o niej powiedzieć – Carrie niczego nie ukrywała, potrafiła powiedzieć to co myśli – tak jak Leia. Fisher zapytana, jakie sceny z sagi podobają jej się najbardziej, bez wahania odpowiedziała, że sprzeczki pomiędzy Leią a Hanem Solo. Faktycznie coś w tym jest, bo mam wrażenie, że to właśnie duet Hana i Leii jest jedną z wielkich zalet lubianej Starej Trylogii. Na to, że księżniczka Leia stała się postacią kultową złożyło się wiele czynników, ale na pewno jednym z nich i może nawet przeważającym była Carrie, która tchnęła w nią życie.

Jest jednak i druga strona medalu jej kariery. Nie jest żadną tajemnicą, że Carrie zmagała się z uzależnieniami głównie od narkotyków. Wiadomo, że zażywała je już na planie ,,Nowej Nadziei", a po zakończeniu prac nad ,,Imperium kontratakuje" wyznała, że najmilej wspomina sceny "kręcone na Hoth", bo śnieg przypominał kokainę.  To było zabawne.  Niwe wiadomo dokładnie, co pociągnęło Carrie do nałogu. Najprawdopodobniej nie radziła sobie z presją. Wpadła wir, a jak wiadomo wir wciąga do wnętrza i spada się na samo dno. W przypadku Carrie właśnie tak było. Ćpała i piła na umór. Zdarzało się, że po imprezach budziła się w łóżku z obcym facetem.  W Hollywood wszyscy coś brali.  Dopiero przedawkowanie i śmierć przyjaciela poruszyły w niej jakiś impuls. Swoje zmagania z uzależnieniem opisuje w książce ,,Pocztówki znad krawędzi”, na którymi praca była też dla niej czymś w rodzaju terapii. ,,Postcards from the Edge” pomagają nam w jakiś inny sposób spojrzeć na osoby uzależnione.   ,,W przedawkowaniu narkotyków jest krawędź, prawda? W pewnym momencie z niej spadasz i już jesteś całkiem zaćpany”.   Najwięcej przemyśleń myślę, że można wynieść szczególnie z pierwszego rozdziału. Na przykładzie bohatera Alexa widzimy, co narkotyki potrafią zrobić z psychiką człowieka. Osoba z marzeniami i planami na przyszłość przez używki zmienia się w człowieka z omamami, napadami strachu i człowieka, który jest w stanie zrobić wszystko, aby tylko wciągnąć kolejną dawkę.

" Myślę, że jeśli oczekujecie, że przez całe wasze życie będziecie szczęśliwi, czyli będziecie żyć wygodnie i komfortowo, to ominąwszy parę innych rzeczy, uzależnienie od alkoholu i narkotyków, macie w kieszeni.

Wiem, że można wiele mówić i wyjaśniać, a pomimo tego i tak wiele osób będzie uważać ją za ćpunkę. Tak jest i będzie, czego zmienić się nie da, ale zanim skażemy Carrie spójrzmy na to, że każdy z nas ma coś za uszami i nikt nie jest absolutnie czysty. To, co powtarzam i powtarzać będę to, że postawę Carrie można brać za wzór. Nie mówię tu o popadaniu w uzależnienie, ale o jej sile i odwadze. Carrie spadła na samo dno i wyjście z nałogu nie było dla niej spacerem, wędrówką czy spokojnym marszem, ale dramatycznym wdrapywaniem się z powrotem na górę do normalnego życia. Pozostała choroba dwubiegunowa oraz luka, do której nie dało się już wrócić i jakoś zapełnić.


Carrie opisując w książkach swoje życie prywatne, oprócz uzależnień i walki nałogiem, poruszała też kwestię swojej relacji z matką i z mężczyznami. A relacja Carrie z Debbie Reynolds wyglądały bardzo różnie. Ich więź nie zawsze przypominała poprawne stosunki na linii matka – córka, bo obydwie miały, nie ukrywając, niełatwe charaktery. W jednym z wywiadów Carrie wyznała, że w dzieciństwie była wpatrzona w mamę jak w obrazek – zazdrościła jej talentu, stylu i figury. Łaknęła jej uwagi i cieszyła się z każdej chwili spędzonej z matką.  ,,Jedną rzeczą, którą naprawdę pamiętam, gdy byłam kilkuletnim maluchem, to jak pewnego dnia siedziałam przyklejona do telewizora i oglądałam swoją mamę w filmie Susan Slept Here”   - napisała wspominając dzieciństwo w jednej ze swoich książek.  ,,Kiedy miałam cztery lata, dzieci zaczęły mnie pytać: jak to jest być córką gwiazdy filmowej? Gdy byłam już trochę starsza, odpowiadałam pytaniem: jak to jest w porównaniu z czym? Gdybym nie była córką gwiazdy filmowej?"  - pisze dalej. Było jej ciężko żyć w cieniu matki, która zasłynęła min. w filmie Deszczowa piosenka. Carrie porzuciła więc zamysł dorównania matce i postanowiła skupić się wyłącznie na sobie – na rozwijaniu swoich pasji i poczucia humoru. Gdy Carrie osiągnęła światową sławę rolą w Gwiezdnych Wojnach, matka, która swoją karierę miała już za sobą, zaczęła jej tego zazdrościć. Carrie była zszokowana postawą matki, która nie okazywała jej wsparcia. Mówi się nawet, że w pewnym momencie w czasie pracy nad ,,Imperium kontratakuje", gdy ekipa wracała z Norwegii do Anglii, ze względu na ograniczony budżet była zmuszona skorzystać z klasy ekonomicznej. Kiedy Debbie Reynolds dowiedziała się, że jej córka nie leci pierwszą klasą, zadzwoniła z wyrzutami do Lucasa. Ten podał telefon Carrie, a ona powiedziała matce: ,,Odpieprz się! Lubię latać złomem!” i rzuciła słuchawką. Kobiety kompletnie się nie rozumiały.

Jednak kiedy Carrie zaczęła coraz bardziej popadać w problemy z narkotykami, matka okazała się dla niej dużym wsparciem. Reynolds pomagała córce przechodzić przez chorobę afektywną dwubiegunową przez co stały się sobie bardzo bliskie. Jedna dla drugiej stała się podporą i przyjaciółką, którymi pozostały do końca życia.


Życie uczuciowe Carrie też nie było usłane różami. Wiadomo, że w czasie pracy nad Star Wars, miała romans z Harrisonem Fordem. Spędzali ze sobą mnóstwo czasu, nie tylko na planie. Carrie wspominała nawet, że w pracy byli Leią i Hanem, a w weekendy Carrie i Harrisonem. Jednak aktor starszy od Fisher o trzynaście lat miał już zobowiązania – żonę i dzieci. W 1983 roku po kilku latach związku, Carrie wyszła za piosenkarza Paula Simona, jednak małżeństwo nie trwało długo, bo rozwiedli się po niespełna roku. Carrie wyznała, że kłócili się non stop. Na początku lat 90-tych związała się z Bryanem Lourdem – swoim agentem, z którym ma córkę Billie. Ich związek jednak też nie zakończył się happy endem – okazało się, że Lourd jest homoseksualistą i ten w krótkim czasie zostawił Carrie. Aktorka po rozstaniu z nim nie związała się już z nikim i postanowiła skupić się na wychowaniu córki starając się, aby ich relacje były jak najlepsze. Były dla siebie niemal jak siostry. Carrie wiele książek zadedykowała właśnie córce pisząc, że jest z niej niesamowicie dumna. Dziś Billie ma już 25 lat i stawia swoje pierwsze kroki w aktorstwie. Co ciekawe idąc śladem mamy, wystąpiła w Gwiezdnych Wojnach – początkowo JJ Abrams zaproponował jej rolę Rey, ale Billie ostatecznie wcieliła się w porucznik Coonix, którą możemy zobaczyć w ,,Przebudzeniu Mocy" oraz w ,,Ostatnim Jedi".


Carrie na swoim koncie ma wiele ról w filmach, które być może znacie - ,,Blue Brothers” czy ,,Kiedy Harry poznał Sally”. Pomimo tego zasłynęła jako księżniczka Leia. Przypięto do niej łatkę, z którą musiała już zawsze żyć. Wypowiadała się, że irytuje ją to, iż wykorzystano jej wizerunek do wszystkiego nawet jako nadruk na skarpetach, za co nie dostała złamanego grosza. Zajmowała się aktorstwem, ale to pisanie stało się jej główną pasją. Napisała książki i scenariusze; przyczyniła się nawet do powstania scriptu do pierwszego epizodu Gwiezdnych Wojen - ,,Mrocznego Widma". Pomagała w pracy nad scenariuszem do ,,Przebudzenia Mocy", a także wiele znaczących scen w ,,Ostatnim Jedi" jest wynikiem pomysłu właśnie Carrie Fisher.

Carrie Fisher była specyficzną osobą, która urzekała tym, że potrafiła mówić jak jest naprawdę, choć nie zawsze była to rzeczywistość wyjęta prosto z bajki. Nie owijała w bawełnę, mówiła wszystko wprost, głosiła świadectwo o tym jak odbiła się od dna. A przy tym była wulkanem energii. Kiedy Gwiezdne Wojny w ,,Przebudzeniu Mocy" powróciły na ekrany kin, Carrie Fisher ponownie wcieliła się w Leię Organę. Jej rola w ,,Przebudzeniu Mocy" spotkała się z ostrą krytyką, bo ludzie spodziewali się po niej biegania z blasterem, robienia fikołków i nie wiadomo jeszcze czego, a i jej wygląd, bo o dziwo (!) Carrie nie wyglądała już jak 30 lat temu, został wzięty na języki. Tymczasem ona nie tłumaczyła się, że wygląda tak a nie inaczej, nie przepraszała za to, że się starzeje. Była po prostu sobą i nie próbowała nikogo udawać. Mogliśmy poznać ją jeszcze lepiej. Udzieliła wielu wywiadów, w których wypowiadała się nieraz na kontrowersyjne tematy. Wchodziła do studia z uniesioną głową, a kroku dotrzymywał jej wierny kompan Gary – buldog francuski. Niesamowite jest to, że wcielając się w księżniczkę Leię stała się wzorem dla wielu kobiet i dziewcząt. Widok małych dziewczynek przebranych w białą sukienkę i uczesanych na wzór kultowych "nauszników" nie może nie chwytać za serce. Rok temu 23 grudnia Carrie lecąc z Londynu do Los Angeles doznała zawału serca i chociaż nie wierzyliśmy w to, że ona, Carrie Fisher, nie może się z tego nie wykaraskać, 27 grudnia musieliśmy zmierzyć się z wiadomością o jej odejściu. Cios był niesamowity, odeszła od nas legenda. Dzień później umarła Debbie Reynolds. Matka i córka, które pojednały się lata temu w obliczu trudnych chwil, odeszły razem - tęsknota była zbyt duża. Billie Lourd musiała zmierzyć się z odejściem ukochanej Abadaby i jeszcze bliższej serce Momby; my fani z odejściem ikony, księżniczki Leii, generał Organy i niesamowitej osoby jaką była Carrie. Była zbyt wulgarna na księżniczkę, ale nikt nie miał wątpliwości, że ten tytuł należy się właśnie jej.


 R.I.P. NASZA KSIĘŻNICZKO ❤


tytuł posta (cytat) - ,,Powrót Jedi" aut. James Kahn 
wykorzystano fragmenty wywiadu z 1977 roku
fragmenty ,,Pocztówek znad krawędzi" autorstwa Carrie Fisher [RECENZJA KSIĄŻKI]
fragmenty ,,Księżniczka po przejściach. Nie tylko o Gwiezdnych Wojnach" aut. Carrie Fisher
WYWIAD Z CARRIE [KLIK]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cieszę się, że trafiłeś na mojego bloga. Spodobało Ci się tu? Zaobserwuj lub zostaw komentarz. :) Nie bawię się w obserwacje za obserwację.