czwartek, 28 lipca 2016

Gwiezdne Wojny na papierze - fanarty

Prezentuję Wam dzisiaj Gwiezdne Wojny dosłownie zaklęte w papierze. Poniższe rysunki są cudowne i wielkie brawa dla tych, którzy je wykonali. Sama czasem coś po bazgrolę i mam kilka swoich rysunków Anakina, Luke'a czy Lei i być może kiedyś odważę się je tu zamieścić. Zobaczymy. Na razie wiszą sobie spokojnie na ścianie mojego pokoju. W każdym bądź razie jeszcze raz gratuluję autorom tych arcydzieł, tak wielkiego talentu. :)










wtorek, 26 lipca 2016

Śmiech za kulisami :)

Zawód aktora to z pewnością trudne zajęcie, a predyspozycje do niego przydzielono nielicznym. Nie ukrywając, po prostu nie każdy ma talent do tego typu rzeczy. Uważam, że z tym trzeba się urodzić i zdolności aktorskie otrzymuje się wraz z urodzeniem, a odkrywa się je w późniejszym czasie. Ja, mojego "doświadczenia" w aktorstwie w postaci kilku ról w szkolnym teatrze nie śmiem nawet porównywać do tego prawdziwego aktorstwa, pisanego przez duże A. Jednak trud jaki wkładają aktorzy miesza się z humorem, którego na planie Gwiezdnych Wojen nie brakowało. :)



Carrie, Harrison i Mark wygłupiali się na całego i nie oszczędzali nikogo. Może z wyjątkiem Aleca Guinnessa, przy którym poważnieli.











Przy Haydenie i Ewanie też nie było nudy. Obydwoje dogadywali się świetnie, także w sprawach żartów.




A tak wygłupiali się na planie ,,Przebudzenia Mocy".



 
A więc jak widzimy pozytywnego humoru za kulisami Gwiezdnych Wojen nie brakowało. Myślę, że fajnie oglądnąć sobie takie żartobliwe fotki aktorów, bo poznajemy ich wtedy w innym świetle. :)

piątek, 22 lipca 2016

Wokół Star Wars - jak oceniam epizody IV - VI ?

Wielkiego sentymentu jakim darzę Starą Trylogie nie sposób mi opisać, ale postaram się to zrobić najlepiej jak tylko potrafię. To dzięki tym epizodom pokochałam sagę i zawsze do każdego z nich, czy to do ,,Nowej Nadziei" czy do ,,Imperium kontratakuje" wracam z wielkim utęsknieniem. Stara Trylogia za każdym razem wywołuje u mnie wspomnienia. Wracam wtedy do czasów dzieciństwa, czasów beztroski, kiedy to wszystko wydawało się takie proste ... Jednak skupię się teraz nie na sentymentach, lecz na tym jak oceniam te epizody, tak jak zrobiłam to w poprzednim wpisie dotyczącym prequeli.


Dzięki ,,Nowej Nadziei" poznajemy głównie Luke'a Skywalkera, jego siostrę Leię, dowcipnego Hana Solo i jego kudłatego przyjaciela Chewbaccę. I to już jest wielki plus. :) Do tego gra aktorów, którzy wcielali się w te postacie to mistrzostwo. Mark Hamill idealnie pokazał niepewnego siebie Luke'a, który powoli stawia kroki w nowej sytuacji, kiedy to opuszcza dom, aby w bitwie o Yavin zabłysnąć i stać się bohaterem. Carrie Fisher doskonale odegrała zadziorny charakter księżniczki Organy - kobitki odważnej, nie bojącej się wyzwań, ale też uczuciowej i opiekuńczej. O Harrisonie Fordzie nie muszę dużo pisać. Wyobrażacie sobie kogoś innego w roli Hana? Ja nie. Ford idealnie wykreował postać tego młodego przemytnika, który pod wpływem nowych okoliczności łagodnieje co nie znaczy, że całkowicie traci swoją buntowniczość. A Chewbacca choć tylko pomrukiwał to dzięki Peterowi Mayhew'owi ma w sobie to coś, przez co podczas oglądania myślę : ,,Kurde, chciałabym mieć takiego przyjaciela". Ta czwórka przyjaciół od lat 70-tych wielu wprowadza w świat gwiezdnej sagi oraz zdobywa ich sympatie.

Gwiezdne Wojny nie obeszłyby się też bez Aleca Guinnessa wcielającego się w Obi-Wana Kenobiego. Mnie sposób w jaki Guinness ukazał opanowanego Kenobiego, przypadł do gustu i tak jak nie wyobrażam sobie, aby Harrison nie grał Hana Solo, tak nikt inny jak Alec Guinness nie pasuje mi bardziej do Obi-Wana w starszym wieku. Choć nie wyczyniał na ekranie niewiadomo czego to zdobył mój szacunek min. swoim radami i klasą.

W IV epizodzie bardzo podobają mi się sceny z bitwy o Yavin. Jako, że lubię Luke'a, chwile kiedy bohater wreszcie po wygranej zaczyna wierzyć w siebie, a przez to w swoją Moc, są wspaniałe. Myślę, że dopiero sukces, jaki odniósł w bitwie utwierdził go, że jest kimś wyjątkowym i musi w to uwierzyć. A pozostając jeszcze przy Luke'u, z ,,Nową Nadzieją" nieodłącznie kojarzy mi się scena, kiedy to Skywalker będąc jeszcze na Tatooine, wpatruje się w zachód dwóch słońc. Już sam ten widok sugeruje nadzieję. Dlaczego? Otóż, kiedy zachodzi słońce wiemy, że na drugi dzień wzejdzie ono ponownie,a przecież każdy następny dzień może być dla nas nadzieją na lepsze życie. Wiem, że nadając epizodowi podtytuł nie odnoszono się do tej sceny, bo to Luke brany był za nadzieję na przywrócenie spokoju w Galaktyce, a nie symbol zachodu słońca, ale myślę, że ta scena świetnie nawiązuje do wspomnianego podtytułu.

Jedynym minusem IV części jest śmierć Obi-Wana i z tym chyba zgodzą się wszyscy, że chociaż Kenobi bohatersko poświęcił swoje życie za przyjaciół, to po prostu zostaje pewien niedosyt i pustka. Akcja z jego udziałem zapowiada się świetnie, rozwija się, rozwija, a tu zonk ... Kenobi oddaje życie w walce z Vaderem i nagle go nie ma. Fajnie by było, gdyby Obi-Wan potowarzyszył jeszcze Rebeliantom. :)

,,Nowa Nadzieja" to bez wątpienia świetna część Star Wars z racji niesamowitej fabuły doskonale wprowadzającej w kolejne części sagi, a tym samym wspaniałych aktorów i z tym na pewno zgodzi się niejeden z fanów.


Z ,,Imperium kontratakuje" wiążę najwięcej wspomnień myślę więc, że nie będzie nikomu dziwne jeśli powiem, że jest to jedna z moich najulubieńszych części. To od niej zaczęła się cała moja przygoda ze Star Wars i moja wielka sympatia do nich, więc na pewno, jak to się stało, że pokochałam Gwiezdne Wojny mam zamiar napisać innym razem, a więc wrócę do tematu wpisu.

Myśląc o V epizodzie od razu nasuwają mi się sceny bitwy o Hoth, która wyglądała nie co inaczej niż pozostałe starcia i pewnie dlatego bardzo mi się spodobała oraz zapadła w pamięć. Otóż całej scenerii towarzyszył śnieżny krajobraz, a do tego maszyny kroczące wiec wyróżniało się to na tle innych bitew ze świata Star Wars.

Nie mogłabym nie przytoczyć mojego zdania o grze Marka Hamilla. Wiem, że wychwalam go pod niebiosa, ale uważam, że bez niego Gwiezdne Wojny nie byłyby tak charakterystyczne. Razem z Fisher, Fordem oraz innymi aktorami stworzył zgrany zespół, który ogląda się z wielką przyjemnością. 

W ,,Imperium kontratakuje" pierwszy raz w Starej Trylogii pojawia się mistrz Yoda. Przebywający na wygnaniu na Dagobah, udziela Skywalkerowi, ale również nam wielu nauk, które śmiało możemy zaczerpnąć i wykorzystać w życiu codziennym. Któż z nas nie pamięta sławnego ,,Czy oceniasz mnie po rozmiarze?", ,,Rób albo nie rób. Nie ma próbowania" czy ,,Wojna nikogo wielkim nie czyni." Jest to bardzo charakterystyczne dla V epizodu i do scen szkolenia Skywalkera na Dagobah wraca się nie raz.

Scena, której nie można pominąć to chwile walki Luke'a przeciw Darth Vaderowi. Mieliśmy wtedy okazję pierwszy raz zobaczyć Luke'a podczas tak ważnego starcia. Miało ono wielkie znaczenie, bo przecież był to dla niego moment, aby przekonać się jak dużo umie, ale też jak wiele musi się jeszcze nauczyć. Do tej pory, kiedy słyszę ,,No, I'm your father. " to miękną mi kolana, bo słowa Darth Vadera były bardzo przekonujące. Ta scena podkreśla, jak bardzo ,,Imperium kontratakuje" różni się od ,,Nowej Nadziei" i zaczyna się prawdziwa walka, nie tylko o przetrwanie, ale o całą galaktykę.

Coś co uwielbiam w ,,Empire strikes back" to sceny pomiędzy Leią i Hanem.♥ Ich duet kocham pewnie dlatego, że lubię się śmiać, a przy nich tego nie brakuje. Wystarczy, że zaczną się kłócić i już wiem, że szykuje się jakiś śmieszny tekst. Sceny tej dwójki to wielka zaleta V epizodu, a tym samym Starej Trylogii.

Sądzę, że V epizod sagi to wielkie osiągniecie ludzi, którzy nad nim pracowali. Doskonała muzyka, świetne efekty specjalne i co najważniejsze w odpowiednich ilościach, profesjonalni aktorzy oraz wielkie starania ekipy - to musi się świetnie oglądać. Nie dziwię się, że to właśnie ,,Imperium kontratakuje" wielu ludziom, a także mnie, skradło serce. Uczucia, gdy za każdym razem słyszę tytuł - ,,Empire Strikes Back", nie da się opisać. To trzeba poczuć na własnej skórze i zrozumieć.


Już odkąd pierwszy raz zobaczyłam szósty epizod, zawsze kojarzy mi się z końcowymi scenami, gdy Jasna Strona Mocy ostatecznie wygrywa, Darth Vader nawraca się i jednoczy z Dobrem, a cała Galaktyka świętuje zwycięstwo. Moim zdaniem te sceny, gdy Vader ratuje syna, nawraca się i już jako Anakin dołącza do Yody i Obi-Wana, wygrywają wszystko.Warto było czekać na ten moment i znów zobaczyć szczęśliwego Anakina i radość jego syna, że udało się mu nie stracić wiary w ojca. Ale oprócz tego w ,,Powrocie Jedi" znajduję też mnóstwo innych elementów zasługujących na uwagę.

Między innymi w ,,Return of the Jedi" wreszcie żegnamy się z Imperatorem. Był z niego okropny gość i nienawidzę go za to, że przeciągnął Anakina na Ciemną Stronę Mocy, a potem, gdy zorientował się, że Vader rośnie w siłę, postanowił go od tak wyeliminować i zastąpić Lukiem. Wyrządził wiele zła, ale trzeba przyznać, że idealnie reprezentował się jako czarny charakter. Mimo to niezmiernie cieszyłam się, gdy zakończył swój żywot.

Na pewno można brać przykład z postawy, którą reprezentował Luke w owym epizodzie. Został zraniony przez własnego ojca, ale wiedział, że jest w nim dobro i nie przekreślał go, choć wiele przez niego wycierpiał. Cieszę się, że jego postawa jest wyraźnie pokazana, bo nie musimy się jej doszukiwać.

Sama nie wiem czy to o czym teraz napiszę jest plusem czy minusem, ale powiedzmy, że pozostanę wobec tego neutralna. Mianowicie mam na myśli Ewoki. :) Wielu czepia się tych zabawnych miśków, uznając je za zbyteczny element. W sumie sama zastanawiam się, jak miśki wzrostu może jednego metra, uzbrojone w drewniane kije mogły wygrać ze szturmowcami i ich nowoczesną bronią? Jest to nie tyle co śmieszne, ale niedorzeczne. Jednak, jak wiemy w świecie science-fiction możliwe jest wszystko, a poza tym czy teraz po tylu latach wyobrażacie sobie Endor bez Ewoków? Jedyne co może obronić te stworki to chyba fakt, że można się pośmiać, kiedy denerwują Hana. :)

Tak jak szkodami było, gdy w ,,Mrocznym Widmie" umierał Qui-Gon Jinn, tak w VI epizodzie robi się smutno, gdy umiera Vader. Wielka szkoda, że Leia nie miała okazji poznać swojego ojca. Co prawda spotkała się z nim, gdy uwięził ją po próbie zdobycia planów Gwiazdy Śmierci, to przecież nie wiedziała wtedy, że jest on jej ojcem. Najważniejsze jest jednak to, że Anakin zjednoczył się z Jasną Stroną Mocy.


W tym wpisie nie znajdziecie moich negatywnych uwag dotyczących Starej Trylogii, bo takich po prostu nie mam. Epizody IV - VI skradły mi serce, ponieważ są jedyne w swoim rodzaju. Nie wiem dlaczego tak jest, ale takie mam zdanie i już. Absolutnie nie znaczy to, że prequele czy ,,Przebudzenie Mocy'' są złe, o nie. Ale tak jak napisałam Stara Trylogia uwiodła mnie wspaniałą grą aktorów, muzyką od razu wpadającą w ucho, którą można nucić i nucić godzinami, a także świetnymi efektami specjalnymi. Dodatkowo powracają wspomnienia, kiedy to przy częściach IV - VI siedziałam z moim ukochanym tatą i razem fascynowaliśmy się naszym światem Gwiezdnych Wojen, a w szczególności bliską sercu mojego taty - Stara Trylogią. :)

czwartek, 21 lipca 2016

Wokół Star Wars - jak oceniam epizody I - III ?

Uważam, że po tym dość długim maratonie dotyczącym głównych bohaterów (ale to i tak jeszcze nie koniec) nadszedł czas na wyrażenie mojej opinii o poszczególnych epizodach. Zacznę od prequeli, a w następnych wpisach znajdzie się miejsce dla Starej Trylogii i ,,Przebudzenia Mocy". A więc zaczynamy!


Prequele nazywane są też Nową Trylogią, którą tak jak Starą Trylogię również podzielono na trzy części. ,,Mroczne Widmo" to pierwszy epizod sagi, a tym samym prequeli i jest to jeden z najbardziej krytykowanych epizodów, chociaż muszę się przyznać, że nie do końca rozumiem tej fali złych zdań kierowanych w jego stronę. Choć nie jest to moja ulubiona część Star Wars, to dostrzegam w niej wiele pozytywnych momentów. 

Wielu uważa, że tworząc ,,Mroczne Widmo'' producenci skupili się bardziej na młodszej widowni. Można tak myśleć z racji tego, że głównym bohaterem jest jeszcze mały Anakin, jednak myślę, że starsi fani sagi też z pewnością znajdują w ,,The Phantom Menace" coś dla siebie np. świetne walki na miecze świetlne (chociażby ta pomiedzy Qui-Gon Jinnem, Obi - Wanem i Darth Maulem), a do tego starcia kosmiczne, które widzimy pod koniec pierwszej części sagi.

Jeśli ktoś zapytałby się Was o najbardziej wkurzająca postać ze Star Wars, to większość odpowiedziałaby zapewne -  Jar Jar Binks. Ja odpowiedziałabym to samo, ale ostatnio zauważyłam, że z biegiem lat ten niezdarny Gunganin zaczął mnie coraz mniej irytować, a to pewnie dlatego, że przestałam na niego zwracać uwagę. Na mnie lekceważenie Binksa działa, a jeśli u kogoś na prawdę Jar Jar powoduje zniechęcenie do I epizodu to niech po prostu spróbuje go ignorować.

Scena, która nie koniecznie mi się spodobała to walka Gungan przeciw droidom. Pomijam już tu wyżej wymienionego Binksa, ale chodzi mi tu bardziej o to, że wszystko zostało stworzone komputerowo. Ten moment strasznie mnie razi i zawsze ze zniechęceniem oglądam te scenę, która wręcz odrzuca swoją sztucznością. Może za bardzo się czepiam, bo niby jak inaczej mieli stworzyć droidy czy Gungan, ale mnie po prostu ta scena nie przekonuje i nie wiem czy zmieni się to w najbliższym czasie.

Oprócz tego mogę przyznać, że ,,Mroczne Widmo" naprawdę podoba mi się i nie wieszam na nim przysłowiowych psów. Sądzę, że wyścigi ścigaczy wyszły całkiem nieźle. Darth Maul choć prawie nic nie mówił to spodobał mi się i z tego co wiem to innym również. Na uwagę na pewno zasługuje jego walka na miecze świetlne z Qui-Gon Jinnem, a potem z Obi-Wanem. Wspominając o Qui-Gon Jinnie według mnie jego postać została dobrze wykreowana, ale odszedł on zbyt szybko i pozostał po nim drobny niedosyt. Szkoda, że nie mieliśmy okazji bliżej go poznać, ale niestety tak miało być ...


Kolejny epizod, który chciałabym wziąć pod uwagę to oczywiście ,,Atak klonów". Tę część uwielbiam przede wszystkim za świetną grę Ewana McGregora. Dzięki jemu profesjonalizmie zobaczyliśmy Obi-Wana już jako doświadczonego Jedi, który jest na tyle odpowiedzialny, że potrafi zaopiekować się drugim człowiekiem, w tym przypadku Anakinem. Nie zabrakło tekstów humorystycznych, przez które Obi-Wan nie zdawał się być jedynie poważnym mentorem, ale  również osobą, która potrafi śmiać się z samej siebie.

Na uznanie zasługuje też Natalie Portman, która doskonale pokazała przemianę Padmé ze stanowiska nastoletniej królowej w dorosłą panią senator. Duet Natalie (Padmé) i Haydena (Anakina) wypadł całkiem dobrze, a sceny z nimi były odskocznią od zagadki o zamachach oraz toczących się bitew. Mogliśmy oglądać walki na miecze świetlne, ale były też możliwości odpoczynku przy scenach pomiędzy dwójką głównych bohaterów.

Ostro komentowana jest gra aktorska Haydena Christensena, którego fani mocno krytykują za to w jaki sposób przedstawił nam postać Anakina Skywalkera. Ale nie uważacie, że było to spowodowane dziwnie napisanym scenariuszem? Gdyby zastąpić Christensena innym aktorem to dialogi bez wątpienia wyglądałyby tak samo, bo jak coś dobrze zagrać, skoro już na papierze jest to dziwne? Ja, będę bronić gry aktorskiej Haydena, gdyż uważam, że idealnie wcielił się w Anakina, dał z siebie 100%, świetnie współpracował z Natalie i mówcie sobie co chcecie, ale uważam, że nie zasługuje na to, co jest mu zarzucane.

Mimo, że ,,Atak klonów" nie należy do moich ulubionych części Gwiezdnych Wojen to do pewnych momentów wracam z wielką chęcią. :)


,,Zemsta Sithów" - w tym epizodzie dzieje się bardzo dużo i często uważany jest on za najlepszy epizod z serii prequeli. Na pewno nie można zarzucić tej części nudnych scen, ponieważ takowych nie było. Dzięki trzeciemu epizodowi jeszcze bardziej utwierdziłam się w tym, że Christensen świetnie odegrał Anakina. Emocje, które pokazywał na Mustafar były tak prawdziwe ... W jego oczach można było odczytać wszystko - gniew i nienawiść, a zarazem zakłopotanie i strach. Czy ktoś z Was płakał, kiedy Anakin leżał pokonany po walce z Kenobim i płonął żywcem? A może nawet nie płakaliście, ale zrobiło się Wam smutno. Z sympatii do bohatera za każdym razem jest mi ciężko patrzeć na to, że skończył jak skończył.

,,Zemsta Sithów" to też Obi-Wan i jego bez wątpienia wielki sukces jakim była wygrana w walce z Grievousem. Dużą trudnością było przede wszystkim to, że przecież generał był maszyną, któremu w razie potrzeby pojawiały się i znikały dodatkowe kończyny czy miecze świetlne. Ale dzięki przemyślanej taktyce i sprytowi, Obi-Wan mistrzowsko pokonał Grievousa odcinając mu kończyny, a potem celując w tętniące serducho maszyny. Myślę, że ten pojedynek można przypisać do najlepszych walk tym bardziej, że stoczył ją człowiek z maszyną.

Podsumowując, Nowa Trylogia jest inna, ale zarazem niezwykła. Uważam, że gra Haydena Christensena nie powinna być tak krytykowana, gdyż moim zdaniem aktor dużo wniósł do sagi, tak jak Natalie Portman oraz Ewan McGregor. Nie zabrakło świetnej muzyki i efektów specjalnych oraz najważniejszego - przesłania płynącego z zachowania bohaterów.
Niech Moc będzie z Wami!

poniedziałek, 18 lipca 2016

Dokończę twoje dzieło ~ Kylo Ren

Oprócz Rey i Finna w ,,Przebudzeniu Mocy" zdecydowanie nie zabrakło też głównego bohatera, który w przeciwieństwie do nich stałby po Ciemnej Stronie Mocy. Przecież Dobro musi walczyć ze Złem. Właśnie do przedstawiciela złej strony możemy zaliczyć Kylo Rena - syna Hana i Lei. Ostatnio natknęłam się na ciekawostkę o tym, że Leia i Han obawiali się, że ich dzieci pójdą w ślady dziadka - Dart Vadera i przejdą na Ciemną Stronę Mocy. Chyba sobie to "wykrakali", bo tak się właśnie stało.


W poście o Hanie Solo pisałam, jak Han opowiadał Rey o chłopcu, który ucząc się na Jedi pod skrzydłami Luke'a Skywalkera, podpuszczony przez tajemniczego Snoke'a, zbuntował się i zniszczył pracę nauczyciela. Nie wiem jak Wy, ale ja od razu przypisałam sobie tego chłopaka do Kylo Rena i jak się okazało tym zbuntowanym chłopcem jest właśnie Ben Solo, czyli Kylo Ren.



Kylo został przeciągnięty na Ciemna Stronę Mocy przez  lidera Najwyższego Porządku - Snoke'a i od tamtej pory służył mu. Celem Najwyższego Porządku było min. całkowite "wytępienie" Jedi, co do jednego. Dlatego tak szukano mapy do zaginionego Luke'a Skywalkera. Kylo Ren z załogą szturmowców zaatakował wioskę, w której przebywał Lor San Tekka. Najwyższy Porządek ubiegł jednak Poe Dameron i pilot ukrył mapę w robocie BB-8, któremu kazał uciekać. Kylo Ren zabił Lor San Tekke, a Poe zabrał do siebie i torturował. Kiedy udało mu się dowiedzieć, że mapę ukryto w BB-8, wysłał szturmowców na Jakku.

Obława na Jakku nie powiodła się, ale szpieg powiadomił Najwyższy Porządek o przebywaniu BB-8 na Takodanie. Kylo Ren dowiedział się też, że BB-8 towarzyszy pewna dziewczyna. Podczas ataku na Takodanę, Rey walczyła z Kylo Renem, ale ten "uśpił" ją i uwięził. Renowi nie udało się zmusić Rey do wyjawienia, gdzie znajduje się mapa. Do tego wyczuł, że w dziewczynie jest silna Moc. Podczas przesłuchania padły słowa, które jeszcze bardziej utwierdziły Kylo Rena w tym, że ma do czynienia z kimś bardzo wrażliwym na Moc, który może mu zagrozić. Dziewczyna bowiem odkryła, że Kylo dąży do tego, aby stać się tym, kim był Darth Vader i wściekły Kylo Ren powiadomił Snoke'a o Mocy Rey.

,,Boisz się, że nigdy nie będziesz
  tak silny jak Darth Vader." 
                                                       ~Rey do Kylo Rena

Snoke namówił Kylo Rena do zabicia swojego ojca. Mężczyzna zrobił to, gdy do Bazy Starkiller przybył Han, aby zniszczyć oscylator. Solo próbował przekonać syna do powrotu, ale ten pozostawał głuchy na jego prośby. Po rozmowie, Kylo niespodziewanie wyjął miecz świetlny i zabił ojca. Zrozpaczony Chewbacca zranił swoją kuszą Kylo Rena, a tragiczną śmierć Hana również widziała Rey i Finn. Kylo Ren zaatakował ich, najpierw walczył z Finnem i poważnie go zranił, a następnie miecz świetlny przejęła Rey i wygrała, zostawiając rannego Rena.






Dalsze losy Kylo Rena będziemy śledzić w kolejnej części sagi. Osobiście mam wobec syna Lei i Hana mieszane uczucia, nie są one ani pozytywne ani negatywne, raczej neutralne. Z jednej strony go nienawidzę za to, że zabił ojca, a z drugiej strony współczuję mu, bo widać, że pogubił się, pytanie tylko w czym? Być może chciałby wrócić na Jasną Stronę Mocy, ale boi się zemsty Snoke'a oraz tego, że matka nie wybaczyła bym mu zdrady? Kto wie, może w IX części nawróci się tak, jak jego dziadek? 
Co myślicie o Kylo Renie? Polubiliście go,a może wręcz przeciwnie, znienawidziliście?  Czy liczycie na to, że jego wątek zostanie bardziej rozwinięty i bliżej poznamy historię jego przejścia na Ciemną Stronę Mocy? 

poniedziałek, 11 lipca 2016

Kim jest Rey i Finn?

O tych dwóch głównych bohaterach nie wiemy zbyt dużo. I chociaż wielbiciele Star Wars już od dawna spekulują na temat ich pochodzenia to i tak dalej nikt nie potwierdził prawdziwości tych przypuszczeń. Skąd pochodzi Rey? Kim są jej rodzice? Dlaczego zostawili ją na Jakku? Na te pytania nie jestem Wam w stanie odpowiedzieć i mogę jedynie jak inni przypuszczać i tworzyć w swojej głowie teorie. To co wiemy o Rey i Finnie musi nam na razie wystarczyć, chociaż sama bardzo chciałabym dowiedzieć się o nich więcej. Wróćmy do ,,Przebudzenia Mocy" i prześledźmy ich historię.
Rey mieszkała na Jakku, utrzymywała się ze zbierania złomu, za co dostawała marne wynagrodzenie. Rodzice zostawili ją, gdy miała 5 lat. Dziewczyna codziennie na ścianie wydrapywała kreski, odliczając dni od przybycia na Jakku. Rey wszystkiego nauczyła się sama, potrafiła obronić się, walczyć o swoje, co pomagało jej przeżyć z dnia na dzień. Kiedy dołączył do niej droid BB-8, jej życie zmieniło się diametralnie, między innymi dlatego, że spotkała Finna.

Kim on jest? Finn służył Najwyższemu Porządkowi jako szturmowiec, pod numerami FN-2187. Mając już dość życia polegającego na czynieniu zła, postanowił uciec, jednak potrzebował do tego pilota. Zaczął współpracować z Poe Dameronem i wspólnie udało im się zbiec. Właśnie Poe nadał FN-2187 imię - Finn. Obydwoje zmierzali na Jakku w celu zabrania zostawionego przez Poe robota BB-8, z mapą prowadzącą do poszukiwanego Luke'a Skywalkera. Ich statek został zestrzelony przez Najwyższy Porządek i rozbił się na Jakku. Finn zorientował się, że wokół niego nigdzie nie ma Poe i pomyślał, że Dameron nie żyje. Finn zabrał jego kurtkę i poszedł szukać pomocy. Spragniony trafił do placówki Niima, gdzie przebywała Rey. BB-8 zauważył, że Finn ma kurtę Poe, Rey "dopadła" Finna, ale ten wszystko jej wytłumaczył. Okazało się, że w osadzie byli już szturmowcy, którzy szukali BB-8,  a przed którymi uciekał Finn. Rey, Finn i BB-8 odlecieli Sokołem Millenium i wtedy dziewczyna ujawniła swój talent do latania. Oglądając ,,Przebudzenie Mocy", obserwujemy min. jak Rey stopniowo odkrywa w sobie Moc.

Po drodze do Systemu Illenium spotkali Hana Solo, a ten opowiedział im o Jedi, Skywalkerze i Jasnej Stronie Mocy. Rey przyznała, że nie może uwierzyć, że to wszystko o czym słyszała jest prawdą. Finn, Rey, BB-8 razem z Hanem i Chewbaccą polecieli na Takodanę do Maz Kanaty. Będąc tam, Rey słyszała dziwne odgłosy. Zeszła do podziemia, gdzie zorientowała się, że dochodzą one ze skrzynki. Gdy ją otworzyła, zobaczyła miecz świetlny i doznała wizji. W jednej z nich widziała siebie jako dziecko, dodatkowo ukazał jej się Kylo Ren wraz z Rycerzami Ren oraz Luke Skywalker. Dziewczyna usłyszała, jak ktoś mówi, że są to jej pierwsze kroki, a następnie wizja skończyła się, a Rey po tym co zobaczyła była bardzo wstrząśnięta. Do Rey przyszła Maz Kanata i wytłumaczyła jej, że ten miecz, który kiedyś należał do Anakina Skywalkera, a potem do Luke'a, teraz jest jej (Rey). Powiedziała też, że Ci, na których od dawna czeka na Jakku już nie wrócą. Roztrzęsiona Rey pobiegła do lasu.



W tym samym czasie Najwyższy Porządek zaatakował Takodanę. Rey kazała BB-8 ukryć się, a ona postanowiła wrócić do przyjaciół. Finn, Han i Chewie zostali aresztowani, a Kylo Ren zaatakował Rey. Finn postanowił uratować ją i dołączyli się do niego Han i Chewbacca. Mieli też wykonać część planu pokonania Najwyższego Porządku.


W myśli Rey ingerował Kylo Ren i próbował wyciągnąć od niej informacje o mapie. Ren nie zdołał zmusić ją do mówienia, poza tym wyczuł, że dziewczyna ma silną Moc. Kylo poszedł powiadomić o tym Snoke'a, a Rey uświadomiła sobie, że dzięki Mocy może uciec. Zmusiła szturmowca do odblokowania kajdan i odejścia. Rey ponownie spotkała Finna i Solo, ale niestety po spotkaniu z Kylo Renem, Han został przez niego zabity (chociaż krążą też plotki, że Han mógł przeżyć). 

Finn walczył z Renem, ale został ranny. Rey postanowiła dokończyć walkę i mając pierwszy raz w ręce miecz świetlny, wygrała z przeciwnikiem. Przejęła stery nad Sokołem Millenium i razem z Chewbaccą oraz nieprzytomnym Finem poleciała do Lei.

Na pokładzie statku Ruchu Oporu znajdował się R2-D2. Nie okazywał on oznak aktywności odkąd zniknął Luke. Robot przebudził się, kiedy zbliżyła się Rey i dzięki brakującej części mapy, która znajdowała się w pamięci R2-D2, Luke został namierzony na planecie Anch-to. Rey podjęła się zadania spotkania z Lukiem. Finn nie ocknął się od walki z Kylo Renem i pod koniec TFA widzimy Rey, która obiecuje mu, że jeszcze się zobaczą. Dziewczyna odnalazła Luke'a i przekazała mu jego miecz świetlny.


Mam takie wrażenie, że Rey i Finn bardzo dobrze się rozumieją, bo łączy ich podobna przeszłość. Rodzice zostawili Rey, gdy ta była jeszcze mała, a Finn został odebrany rodzinie i trafił na służbę do Najwyższego Porządku. Obydwoje bardzo chcieli zmienić swoje życie. Ona czekała na bliskich, a Finn nie mógł pogodzić się z tym, że robił coś wbrew sobie i postanowił to zakończyć.
Jak potoczą się ich losy? Niestety musimy jeszcze poczekać do VIII części. A Wy, jak myślicie czego się dowiemy?

 [w celu uzupełnienia dalszych informacji wpis zostanie zedytowany po premierze ,,The Last Jedi" oraz IX epizodu]

Niech Moc będzie z Wami!