piątek, 25 listopada 2016

Miłość w Star Wars możliwa? Jak widać ...Luke&Mara ...



Tym wpisem powracamy do obranego niedawno tematu, czyli wątków miłosnych w Gwiezdnych Wojnach. Był już Anakin&Padme, Han&Leia więc nie będzie dziwne jeśli teraz skupimy się na Luke’u Skywalkerze i Marze Jade. Nie mogłam zostawić Skywalkera tak samiutkiego, bo myślę, że mógłby poczuć się tym faktem odrzucony, a do tego dopuścić nie mogę. I choć w sadze ich wspólny wątek nie został uwzględniony, postanowiłam nie zwracać na to uwagi i sięgnęłam do Legend, aby przedstawić Wam ich historię, którą naprawdę warto poznać.


Mara została żoną Luke’a, urodziła mu syna i tworzyli całkiem zgrane małżeństwo, a ich wątek przejawia się w wielu książkach. Ale zanim do tego doszło Mara miała za głównym cel … zabicie Skywalkera. Kobieta jako dziecko została zabrana od swojej rodziny przez Imperatora, przez co nigdy nie poznała swoich bliskich. Oczywiście szkolona po Ciemnej Stronie Mocy, w wieku 16 lat Imperator powierzył jej funkcję agenta Imperium, dzięki czemu wykonywała wiele misji w całej Galaktyce i można powiedzieć, że była drugą ręką Sidiousa. Ten rozkazał jej zabić młodego Skywalkera co kilkakrotnie się jej nie udawało. Najpierw trafiła do pałacu Jabby jako tancerka, lecz Hutt nie pozwolił, aby była ona obecna podczas egzekucji Luke’a. Tak więc misja Mary nie powiodła się. Następnie Jade doznała wizji w chwili śmierci Mistrza, kiedy to ujrzała Vadera i Luke’a zabijających Sidiousa. W wizji Palpatine krzyczał do niej „Zabij Skywalkera!”. Jednak po pokonaniu Imperatora Mara straciła Moc.

Kobieta długo włóczyła się po Galaktyce, szukając zajęcia głównie jako mechanik. Podczas jednej z podróży z pracodawcą Talonem Karrdem, wyczuła Luke’a znajdującego się na pobliskiej planecie, ale wtedy również nie wykonała rozkazu. Jade brała udział w bitwie o Flotę Katańską, w której jej statek został zestrzelony, a ona ranna. Uratował ją sam Luke i zabrał na Coruscant do szpitala. Ona odwdzięczyła się ratując księżniczkę Leię i jej dzieci przed wojskiem Thrawna. Jednak major Himron skłamał i oznajmił, że to Jade stoi za wpuszczeniem oddziału do pałacu i kobieta trafiła do więzienia, ale wyznała Lei, że jest niewinna.


Luke i Lando Carlissian uwolnili ją i wraz z Solo oraz Chewiem polecieli na Wayland. Tam Skywalker szkolił Marę na Jedi. Obydwoje udali się do Sali Palpatine’a i tam Mara wykonała rozkaz zabicia Luke’a. W sali spotkali C’baotha i klona Skywalkera. Luke walczył ze swoim klonem, który zdobywał nad nim przewagę, a Mara widząc, że prawdziwy Skywalker powoli przegrywa, zabiła klona, tym samym wykonując rozkaz sprzed lat.

Kilka miesięcy później Jade ukończyła trening, a kolejne misje zbliżyły do siebie kobietę i Skywalkera. W 19 roku ABY pobrali się. Sześć lat później Galaktykę najechali Yuuzhavie i Mara została zarażona śmiertelnym wirusem, który osłabił ją. Lekarstwo – Łzy Vergore, zdobył Han, dzięki czemu Jade wyzdrowiała. Jakiś czas później dowiedziała się, że jest w ciąży oraz, że lek negatywnie działa na dziecko. Jednak nie mogła ona zrezygnować z zażywania lekarstwa, gdyż po jego dostawieniu mógł nastąpić nawrót choroby. Przed porodem Luke sprawił Mocą, że choroba opuściła ciało jego żony, a dziecko urodziło się całe i zdrowe.


W 40 roku ABY Mara poświęciła się, aby uchronić syna przed Ciemną Stroną Mocy. Na planecie Kavin walczyła z Jacenem Solo i miała nad nim przewagę, jednak ten przyjął postać Bena co zdekoncentrowało kobietę. Niestety zginęła ona z rąk przypominam – syna Lei i Hana, który stał się Lordem Sithów. Pogrzeb Mary odbył się na Coruscant w Świątyni Jedi. Na ceremonii zjawił się spóźniony Jacen Solo i w tej chwili ciało Mary zniknęło, co dało dowód na to, kto jest winny jej śmierci. Duch Mary ukazał się Luke’owi i Benowi, ale jak się okazało kobieta nie zjednoczyła się z Jasną Stroną Mocy. Gdy walczyła z Jacenem miała zamiar zemścić się, przez co powróciła na Ciemna Stronę.

Trudno jest mi podsumować czy ocenić związek Skywalkera z Marą z tego względu, że nie mieliśmy okazji zobaczyć ich w sadze, a sama niestety nie przeczytałam też tylu książek, w których jest o nich mowa. Choć jestem bardzo ciekawa jak ukazałoby ich w filmie to osobiście uważam, że całe szczęście, iż tego nie zrobiono. Niemniej jednak sądzę, że ich historię trzeba wziąć pod uwagę i mam nadzieję, że chociaż w małym stopniu udało mi się ją Wam przedstawić. :) 
źródło informacji Biblioteka Ossus

piątek, 18 listopada 2016

Zajrzyj w głąb siebie i uwierz, czyli szkolenie Luke'a oraz aforyzmy Yody



Żeby trochę odpocząć od postów dotyczących romansów, w tym wpisie proponuję, abyśmy przyjrzeli się bliżej szkoleniu Luke’a Skywalkera. Oczywiście skoro mowa o jego szkoleniu nie można zapomnieć o sentencjach Yody, którymi przy okazji będę Was męczyć. :) Wydawać by się mogło, że jeżeli mówi się o szkoleniu to kojarzyć to można tylko z treningiem fizycznym. I rzeczywiście na tym skupiało się doskonalenie umiejętności nie tylko Luke’a, ale i innych Jedi. Jednak trening to też, a może i nawet przede wszystkim, ćwiczenie umysłu, czyli psychiki ...

Szkolenie Skywalkera zaczęło się już w ,,Nowej Nadziei”. Na pewno dobrze pamiętamy, gdy Luke ćwiczył na pokładzie Millenium Falcoln z zasłoniętymi oczyma, używając miecza świetlnego do odbijania ciosów. Ćwiczenia te odbywały się pod opieką Obi-Wana, który już zaczął oswajać Skywalkera z metodami walki i kontrolowaniem umysłu.   Oczy kłamią. Zaufaj intuicji i uczuciom – wskazówka Kenobiego brzmiała mniej więcej tak i myślę, że jest na tyle zrozumiała, że nie trzeba jej wyjaśniać. Rada, której udzielił uczniowi Obi-Wan była bardzo ważna i z pewnością przyczyniła się do późniejszego zwycięstwa nad Imperium.

Niestety Kenobi dał się pokonać Vaderowi w walce na Gwieździe Śmierci, ale stale utrzymywał kontakt z Lukiem. Sukces Skywalkera w bitwie o Yavin pokazał wielki potencjał chłopaka i to Obi-Wan polecił mu kontynuowanie szkolenia u mistrza Yody na Dagobah. Czas spędzony u Yody ukazał jak wielkie umiejętności już posiada, ale równocześnie jak wiele musi się jeszcze nauczyć. Zacznijmy od początku.


Luke i towarzyszący mu R2D2 wylądowali na Dagobah, jednak ich X-Wing ugrzązł w bagnie. Po wyciągnięciu kilku niezbędnych rzeczy, obydwoje odpoczywali, gdy nagle pojawił się tajemniczy jegomość. W pierwszej chwili Skywalker w ruchu obronnym wyciągnął miecz świetlny, ale Yoda przekonał go, że nie ma złych zamiarów. Luke opowiedział o poszukiwaniu wielkiego wojownika, a co na to odpowiada Yoda - ,,Wojna nikogo wielkim nie czyni”. Czy ta sentencja nie jest prawdą uniwersalną po dzień dzisiejszy? Czy wojny kogokolwiek uczyniły wielkim? Z tego co wiadomo wojna przynosi tylko ból i ciernienie, a zamiast budować, rujnuje wszystko – ludzi i świat. Tą sentencję śmiało można odnieść do sytuacji, która trwa dzisiaj. Czy konflikty, zamachy, przemoc zostawiły po sobie dobry ślad? Odpowiedź jest jedna.

Yoda: -Swą broń odłóż. Krzywdy wyrządzić Ci nie chcę. Zastanawiam się dlaczego tu przybyłeś. 
Luke: -Szukam kogoś. 
–Szukasz? A więc już znalazłeś kogoś. 
–Racja.
–Pomóc Ci mogę. 
–Wątpię. Szukam wielkiego wojownika.
 –Wielkiego wojownika … Wojna nikogo wielkim nie czyni.

Na początku widać, że samotność zdecydowanie nie służy Yodzie. Bohater wygląda jakby zupełnie ze świrował, co zmieniło się, gdy tylko dowiedział się kogo szuka Skywalker. Na wieść o Yodzie powróciły wspomnienia, ale ten nie wyjawił Luke’owi swojej prawdziwej tożsamości. Zaprosił więc przybysza na obiad, a w między czasie podpytywał go o powód poszukiwań Yody. Jednak zniecierpliwiony Luke chciał jak najszybciej znaleźć rycerza Jedi, co nie zadowalało Yodę. Dopiero Luke zorientował się z kim ma do czynienia, gdy ten zaczął rozmawiać z kimś, kogo głos Skywalker znał bardzo dobrze. Najpierw Yoda nie zgadzał się na nauczanie Luke’a, ale po namowach Skywalkera i Obi-Wana uległ.


 Yoda: -Czemu Jedi zostać pragniesz? 
Luke: -Głównie ze względu na ojca. 
–Ojciec … Potężny Jedi z niego był. Potężny Jedi … 
-Daj spokój. Skąd wiesz? Nie znasz mnie. Sam nie wiem co tu robię! Marnujemy czas! 
Yoda: -Nauczać go nie mogę. Cierpliwości mu brak. 
Obi-Wan: -Nauczy się cierpliwości. 
–Gniewu w nim dużo. Jak w jego ojcu. 
Obi-Wan: -Czy ja byłem inny, gdy mnie uczyłeś? 
–Nie gotów jeszcze. 
Luke: -Yoda?? Jestem gotów! Ben, mogę być Jedi! 
Yoda: -Gotów powiadasz? Co wiesz o gotowości? Od 800 lat Jedi szkolę. Wedle uznania dobieram ich. Jedi musi najgłębsze poświęcenie dawać. Umysł najpotężniejszy. Ciebie … długo obserwowałem. Przez całe życie wzrok odwracał ku przyszłości, horyzontowi. Nie myślał nigdy, gdzie jest. Co robi. Przygody. Podniety. Nie pożąda Jedi tych rzeczy. Jesteś lekkomyślny. 
Obi-Wan: -I ja byłem taki. Pamiętasz? 
–Jest za stary. Za stary, by naukę zacząć. 
Luke: -Ale tyle już umiem. 
–Skończy co zaczął? 
–Nie zawiodę Cię. Nie boję się. 
–Będziesz się bał. Będziesz …







Podczas treningu, fikołków i wspinaczek Yoda przekazywał Luke’owi prawdy potrzebne mu, aby stać się Jedi. Opanowanie. Wystrzeganie się agresji, nienawiści i gniewu. Wyciszenie. Spokój. – to droga do sukcesu. Co najważniejsze „Jedi wykorzystuje Moc dla wiedzy i obrony, a nigdy do ataku”.

Yoda: -Siła Jedi wypływa z Mocy, ale strzeż się Ciemnej Strony. Gniewu, lęku, agresji. Ciemna Strona Mocy to one. Szybko się zjawiają, gdy walczysz. Jeśli wstąpisz na ciemną ścieżkę, losem Twoim ona zawładnie. Strawi ona Ciebie jak ucznia Obi-Wana. 
Luke: -Vadera ... Jest silniejsza? 
–Nie. Szybsza, łatwiejsza, bardziej kusząca. 
–Jak odróżnię dobro od zła? 
–Odróżnisz. Jeśli wyciszony będziesz, spokojny, bierny. Jedi wykorzystuje Moc dla wiedzy i obrony. Nigdy do ataku.

Jednym z ważniejszych punktów szkolenia było zmierzenie się ze swoim strachem. Yoda wysłał Luke’a do jaskini Ciemnej Strony, w której jak powiedział, spotka się z tym co sam ze sobą zabierze. Może nie było to dziwne, że Luke zobaczył w niej ducha Vadera - kogoś kto zabrał mu mentora i siał postrach w całej Galaktyce. Choć Yoda poinformował Luke’a, że broń nie będzie mu potrzebna, ten zdecydowanie przypiął do swego boku miecz świetlny, czyli w tamtym momencie zaczął kierować nim strach i panika, a naturalnym odruchem człowieka jest w takim przypadku obrona. Gdy tylko Luke ujrzał zbliżającego się w jego stronę Lorda Sithów, wyciągnął miecz, uruchomił go, a po krótkiej wymianie ciosów zaatakował wroga odcinając mu głowę. Luke pokonał Vadera, więc odniósł zwycięstwo, ale czy na pewno? Odcięta maska wybuchła, a oczom Skywalkera ukazała się jego twarz. Tę sytuację można interpretować na kilka sposobów i założę się, że ilu z Was czyta ten post, tyle różnych interpretacji usłyszałabym. Ba. Co fan to inne zdanie na temat porażki Luke’a, bo tak nazwał to Yoda.




Ja wydarzenia w jaskini nie uznaję jako porażkę Skywalkera. Uważam, że Yoda wysłał go tam, aby jego uczeń uczył się na błędach. Tak. Któż z nas nie popełnia błędów? Ale dzięki porażkom wiemy jak postępować następnym razem. Na pewno Luke postąpiłby już inaczej gdyby znalazł się w takiej sytuacji ponownie, a dowodem na to może być walka na Bespin. Przecież Luke nie użył wtedy miecza do ataku, lecz do obrony. Własna twarz w masce Vadera miała nim wstrząsnąć, aby uważał na strach i gniew oraz opanował emocje. Nazwijmy to tzw. terapią wstrząsową.

Następną radę jaką Yoda udzielił uczniowi możemy, my, z powodzeniem wziąć sobie do serca. Chodzi tu oczywiście o „Rób, albo nie rób. Prób nie ma”. Rada ta została udzielona Luke’owi, gdy ten po zobaczeniu zatopionego X-Winga i nieudanej próbie wyciągnięcia go, nie zamierzał wykonać tego ponownie, bo najzwyczajniej nie wierzył, że się uda. Robiliście coś kiedyś bez przekonania, że Wam się uda? Na pewno tysiące razy. Z negatywnym nastawieniem i bez wiary we własne możliwości nie zajdzie się daleko. „Nie wierzę”. „I dlatego Ci się nie udaje”. Należy uwierzyć w swoje umiejętności, zaufać sobie, a wiele rzeczy przyjdzie nam łatwiej. Jeśli będziemy sobie mówić „Nie dam rady” to na 100% tak się stanie. A gdy pomyśli się „Uda mi się” od razu człowiek nabiera odwagi i wiary. A jeśli nie wyjdzie? Ktoś kiedyś powiedział, że ważna jest droga do celu, a nie sam cel.

Luke: -Nie wyciągniemy go. 
Yoda: -Taki pewny jesteś? Niewykonalne wszystko jest dla Ciebie? Nie słyszysz mnie? 
–Przesuwanie kamieni to jedno. A to, coś zupełnie innego. 
–Nie, nie innego. Innego tylko w Twoim umyśle. Musisz się oduczyć tego czego się nauczyłeś. 
–Spróbuję. 
–Nie próbuj. Rób. Albo nie rób. Nie ma próbowania. 

…Luke’owi nie udaje się wyciągnąć statku… 

-Nie mogę. Jest za duży.
–Znaczenia wielkość nie ma! Spójrz na mnie! Po wielkości mnie sądzisz? A nie powinieneś. Bo sprzymierzeńcem moim jest Moc. A to potężniejszy sprzymierzeniec. Życie ona tworzy. Sprawia, że ono wzrasta. Jej energia otacza nas i wiąże. Świetlistymi istotami jesteśmy, a nie tą surową materią. Musisz wokół siebie Moc poczuć. Tutaj, miedzy Tobą, mną, drzewem, skałą. Wszędzie. Nawet między tą ziemią a statkiem. 
–Żądasz niemożliwego. 

…Yoda wyciąga X-Winga… 

-Nie mogę w to uwierzyć 
–I dlatego Ci się nie udaje.

Pobyt Luke’a u Yody powoli zaczął chylić się ku końcowi, gdyż Skywalker wyczuł, że Lei i Solo grozi niebezpieczeństwo. Pomimo niedokończonego szkolenia oraz sprzeciwu Yody i Obi-Wana, Luke zrobił to co uważał za słuszne i poleciał na Bespin. W sumie nie ma w tym nic dziwnego, bo przecież nie mógł spokojnie szkolić się na Dagobah, a w wolnych chwilach popijać korzeniuszkę, gdy jego najbliżsi cierpieli. Luke obiecał powrócić na Dagobah, ale stało się to przed czym ostrzegali go Jedi. Skywalker zmierzył się z Vaderem, który wykorzystał jego uczucia przeciwko niemu. Darth Vader chciał złamać swojego syna psychicznie, co na szczęście nie udało mu się.

Sprawa z Hanem Solo odłożyła szkolenie Skywalkera na dalszy plan. Po dość długim czasie Luke powrócił do Yody, aby dokończyć to co zaczął. Jednak zastał już Mistrza bardzo schorowanego i można powiedzieć, że w ostatniej chwili zdążył pożegnać się z nim i dowiedzieć prawdy o ojcu. Wszystko o Anakinie Skywalkerze i Lei wyznał mu Obi-Wan, który tak jak Yoda ostrzegłł go przed Vaderem i pokierował co musi zrobić, aby ostatecznie pokonać Imperatora. Już wtedy Luke miał jeden cel – ocalenie ojca i nawrócenie go na Jasną stronę Mocy, bo wciąż widział w nim szansę na zmianę.

Yoda: -Tak staro wyglądam w oczach Twoich? 
Luke: -Nie, skądże. 
–Wyglądam. Choruję. Stary i słaby jestem. Gdy Ty 900 lat dożyjesz, gorzej wyglądać będziesz. Wkrótce odpocznę. Na wieki zasnę. 
–Mistrzu, nie możesz umrzeć. 
–Silny Mocą jestem, lecz nie tak silny. Zmierzch już nade mną i wkrótce noc nadejdzie. 
–Musisz mi pomóc. Wróciłem dokończyć szkolenie. 
–Szkolenia nie potrzeba. Co trzeba już poznałeś. 
–A więc jestem Jedi … 
-Jeszcze nie. Została jedna sprawa. Vader. Z nim zmierzyć się musisz. Tylko wtedy rycerzem Jedi się staniesz. A zmierzysz się z nim. […] Pamiętaj. Siła Jedi z Mocy płynie. Strzeż się. Złość, strach, agresja … Ciemnej Strony bronią są. […] Nie lekceważ potęgi Imperatora.

Finałem szkolenia Luke’a jest oczywiście pojedynek między nim a Imperatorem. Szczerze, według mnie jest to jedna z najpiękniejszych scen sagi. Wszystkie nauki Yody i Kenobiego nie poszły na marne, a mimo chwilowego kryzysu, Luke odrzucił miecz, a tym samym posłuchał rad Yody – „Jedi używa Mocy do obrony. Nigdy do ataku …”. Swoją postawą pokazał ojcu, że zawsze ma się wybór. Vader dostrzegł, że wtedy miał możliwość nie przyjmowania Ciemnej Strony i na pewno było mu też wstyd przed synem, że wyrządził tyle zła …



Jedne z ostatnich chwil „Powrotu Jedi” pokazują, że Skywalker wiele się nauczył i w pełni zasługuje na miano Rycerza Jedi. Przecież Skywalker mógł zabić ojca, który przyjmując Ciemną Stronę i służąc jej czynił zło. Na szczęście tak się nie stało, a dzięki temu Lord Sithów znów powrócił na ścieżkę dobra. :)

Co myślicie o szkoleniu Luke’a? Jak interpretujecie jego starcie z Vaderem w jaskini na Dagobah? Pamiętacie, że za niecały miesiąc idziemy do kina na Łotra 1? Na następny post zapraszam za tydzień i niech Moc będzie z Wami!

piątek, 11 listopada 2016

Miłość w Star Wars możliwa? Jak widać ... Leia&Han ...



Nadszedł więc i czas na parę z Klasycznej Trylogii, czyli wątek miłosny księżniczki Lei i Hana Solo. Ta dwójka zdobyła sympatię wielu fanów sagi (w tym moją :), a ich charaktery połączone razem bardzo dobrze się komponowały i czasami powodowały istną mieszankę wybuchową. Trzeba przyznać, że i Leia i Han mieli niewyparzone języki i choć jedno czasem raniło drugiego to i tak nie mogli bez siebie żyć.



Leia i Han poznali się w dość nietypowych okolicznościach, gdy ona była więziona na Gwieździe Śmierci, a on pomagał w uwolnieniu jej. Podczas ucieczki nie obeszło się bez słownych przepychanek. Solo musiał zmierzyć się z księżniczką o równie jak on ostrym charakterku. Aby uciec przed szturmowcami Luke, Leia i Han trafili do zsypu śmieci, gdzie omal nie zginęli. Był to pomysł Lei i Solo zaczął doceniać księżniczkę za jej odwagę.

Han: -Tędy nie uciekniemy! 
Leia: -Brawo! Odciąłeś nam drogę ucieczki! 
Han: -Wasza Wysokość woli wrócić do celi? 
[…] –Nie damy rady! 
–Też mi ratunek. Nie przemyślałeś ucieczki?! 
–On jest od myślenia, kochanie. …Leia niszczy blasterem kratę do zsypu śmieci… 
Han: -Co robisz? 
Leia: -Ktoś musi nas ratować! 
Han: -Co za dziewczyna. Mam ochotę ją zabić, ale zaczyna mi się podobać!


Leia (po zobaczeniu Sokoła Milllenium): -Tym przyleciałeś? Jesteś dzielniejszy niż myślałam. 
Han: -To miłe.


Han: - Nie najgorzej jak na ratunek, co? Czasami zadziwiam sam siebie. 
Leia: -To nie było zbyt trudne. Pozwolili nam uciec. Dlatego poszło tak łatwo. 
–Łatwo?! 
[…]
Leia: -Prawdziwy z niego najemnik. Nie zależy mu na niczym … ani na nikim. 
Luke: -Co o niej myślisz, Han? 
–Staram się nie myśleć. 
Luke: -To dobrze. 
–Ale coś w sobie ma. Jak myślisz, czy ona i ja … 
Luke: -Nie.

,,Imperium kontratakuje” to bez wątpienia epizod poświęcony w większej części ich miłosnemu wątkowi. Według mnie Leia znokautowała Hana nazywając go w Bazie Echo na Hoth „zarozumiałym, półgłówkowatym, parszywym Nerfopasem”. :) Gdyby ktoś z Was nie wiedział, ”nerfopas” to wyzwisko określające niski poziom intelektualny, tak więc no … mina zdziwionego Nerfopasa bezcenna :) 


Ale na tym księżniczka nie poprzestała. Dodatkowo wnerwiła Hana, całując Luke’a. Jego reakcja na zadowolenie Skywalkera też nie była byle jaka. Coś w stylu „stary nie jaraj się tak, ona jest moja”.


 Han: -Wasza Miłość, udało Ci się zatrzymać mnie na dłużej.
Leia: -To nie moja zasługa.
 […] 
Han: -Po prostu nie mogłaś spuścić z oka przystojnego faceta.
 –Nie wiem skąd te złudzenia, laserowy móżdżku. 
…Chewie się śmieje… 
-Chyba nie widziałeś nas w południowym przejściu. Wyraziła swoje uczucia. 
–Ty zarozumiały, półgłówkowaty, parszywy Nerfopasie! 
–Kto jest parszywy?! Chyba musiałem trafić w czuły punkt skoro tak się wściekła.

Sceny na Hoth pokazują, że między Leią i Hanem wiele się już działo, jednak we wszystkim przeszkadzały długi Solo. Mężczyzna musiał jak najszybciej je uregulować, lecz nie chciał rozstawać się z ukochaną. Ale, ale … obydwoje nie chcieli powiedzieć sobie wprost co tak naprawdę czują. Wyglądało to tak :


 Han: -Wasza Wysokość, czas na mnie.
Leia: -Racja. 
Han: -Tylko się nie roztkliwiaj. Żegnaj księżniczko. 
-Han! 
-Tak, Wasza Kultowość. 
–Myślałam, że zostajesz. 
–Łowcy zmienili moje zamiary. 
–Potrzebujemy Cię! 
–My potrzebujemy? Czy Ty potrzebujesz?
 –Ja? Nie wiem o czym mówisz. 
–Pewnie nie. 
–Co powinnam wiedzieć? 
–Daj spokój. Czujesz coś do mnie. 
–Tak. Pomagasz, jesteś przywódcą. 
–Nie o to chodzi. No, proszę. Mów. 
–Masz przywidzenia! 
–Tak? To dlaczego za mną idziesz? Boisz się, że nie dam Ci buzi? 
–Wolę pocałować Wookiego! 
–Załatwione!

I jak to wszystko ogarnąć? Wbrew pozorom nie jest to takie trudne. Leia i Han podpuszczali się nawzajem, prowokowali do wyznania uczuć i udawali obojętność. Ale i tak wiemy co obydwoje czuli naprawdę. Na początku widzimy totalną dogryzkę ze strony obojga. Ale na tym się nie skończyło, bo po ataku Imperium na bazę, Leia ewakuowała się na pokładzie Sokoła, a tym samym była skazana na towarzystwo Hana. Przed wrogimi wojskami ukryli się w kraterze asteroidy, a właściwie w żołądku exogortha, co okazało się nie trafem więc postanowili szukać pomocy na Bespin u przyjaciela Hana.

Han: -Wasza Kultowość, chcę tylko pomóc.
Leia: -Przestań mnie tak nazywać. 
–Jasne … Leia. 
[…] 
Han: -Lubisz mnie, bo jestem łajdakiem, a w Twoim życiu było ich niewielu. 




Choć schronienie u Carlissiana wydawało się bezpieczną przystanią, wcale taką nie było. Okazało się, że Lando zdradził przyjaciela i wydał go w ręce Boby Fetta. Ta sytuacja sprawiła, że księżniczka i Han wyznali sobie miłość. Dokładnie trzy słowa, które wtedy wypowiedzieli stały się dialogiem, którego wręcz nie da się nie utożsamiać z ich historią. Chociaż nie wiadomo czy Solo przeżyje w karbonicie, nie skłoniło to mężczyzny do chwili słabości i Han zachowując swoją żartobliwość na słowa ukochanej odpowiedział niebanalnie „Wiem”. Solo został zabrany do pałacu Jabby, a udało się go uwolnić rok później.


Hana Solo nie mógł uwolnić nikt inny jak sama Leia. Oczywiście całego planu odpicia go z rąk Hutta nie wykonała sama, ale chodzi tutaj o scenę rozmrażania mężczyzny. Lecz chwila ta nie trwała zbyt długo, gdyż wszystko zniszczył ohydny rechot ślimaka. :/ Leia i Han zostali uwięzieni, a potem była ta cała zabawa – Luke, Rancorn, Sarlac, śmierć Boby Fetta, a także samego Hutta. Na szczęście wszyscy oprócz Jabby i jego osiłków wyszli z zamieszania cało. Niestety, a może i stety, w sumie to sama nie wiem, w ,,Powrocie Jedi” wszystko pomiędzy Leią i Hanem zaczęło się uspokajać, a tym samym zaczęli traktować siebie na poważnie.

Han: -Gdzie jestem? 
Leia: -W pałacu Jabby. 
–Kim jesteś? 
–Kimś kto Cię kocha.

Nic dziwnego więc, że Solo stał się o Leię zazdrosny. Szczególnie, gdy ta nie chciała wyjawić o czym rozmawiała z Lukiem. Ale jego wątpliwości rozjaśniła Leia zaraz po bitwie o Endor. Gdy Solo dowiedział się, że Skywalker to brat Lei, odetchnął z ulgą.

Han: -Luke’a już tam nie było? 
Leia: -Nie było. Czuję to. 
–Kochasz go. Prawda? 
 –Tak. 
–Dobrze, rozumiem. Kiedy wróci nie będę Wam przeszkadzać. 
–To nie tak. Luke jest moim bratem.


Leia i Han wzięli ślub, ale scena ta nie została pokazana w filmie i doczekali się dzieci. W Legendach możemy poczytać o trójce ich dzieci (bliźniętach – Jainie i Jacenie oraz o synu o imieniu Anakin). Ale żeby za bardzo Wam nie namieszać wróćmy do tego co zostało ukazane w sadze. ,,Przebudzenie Mocy” otworzyło zupełnie nową kartę Gwiezdnych Wojen, gdzie również spotykamy się z Leią i Hanem. Jednakże w VII części widzimy, że mają jednego syna – Bena. Chłopiec tak jak matka był wrażliwy na Moc i szkolił się na Jedi pod okiem Luke’a. Ale Ben przez fascynację swoim dziadkiem – Darth Vaderem, przeszedł na Ciemną Stronę Mocy, zabił padawanów wuja i przyłączył się do Snoke’a. Przez tragedię jaka spotkała ich rodzinę, Leia i Han rozstali się. Obydwoje powrócili do swoich zajęć – Han do przemytnictwa, a Leia do ochrony Galaktyki. Chcieli przez to zapomnieć o smutnych wydarzeniach, jednak cały czas mieli nadzieję na to, że ich syn nawróci się. Przywódczyni Ruchu Oporu i Han ponownie spotkali się na Takodanie i było widać, że spotkanie po latach było im bardzo potrzebne. W obliczu niebezpieczeństwa ze strony Najwyższego Porządku, Han, Finn i Chewie polecieli na Bazę Starkiller, aby wyłączyć jej osłony. Przed rozstaniem, Leia poprosiła męża, by ten spróbował sprowadzić Bena do domu. Niestety wtedy widzieli się ostatni raz. Leia wyczuła, ze Han zginął, ale sytuacja zmusiła ją do bycia silną dla brata i zagubionego syna.

Han: -Niektóre rzeczy się nie zmieniają. 
Leia: -Prawda. Wciąż działasz mi na nerwy.


Wątek Lei i Hana w ,,Przebudzeniu Mocy” jest bardzo bardzo smutny i przygnębiający. Choć jest to wciąż ta sama Wasza Kultowość i Nerfopas to nie ma u nich już tego błysku w oku i uśmiechu. Wiem, wiem tak miało się stać i chodziło o to, by pokazać ich cierpienie po utracie syna, jednak ja zdecydowanie wolę ich duet w Starej Trylogii. Chociaż niezmiernie ucieszyłam się, gdy pojawili się w VII epizodzie to niestety nie można spodziewać się między nimi takiej relacji jak niegdyś. Mimo to nie da się nie lubić ich wątku. Niektóre sceny z ich udziałem można zaliczyć do najlepszych momentów z Gwiezdnych Wojen. Natomiast wiele dialogów na przykład sławne „Kocham Cię”, „Wiem” stało się kultowymi tekstami. Jedno można powiedzieć – dobrali się znakomicie.