czwartek, 30 marca 2017

Co by było, gdyby Luke przeszedł na Ciemną Stronę Mocy?

Zastanawialiście się kiedyś co by było, gdyby Anakin nie przeszedł na Ciemną Stronę Mocy? Albo co stałoby się, gdyby w ,,Zemście Sithów" Skywalker wraz z Windu zabił Palpatine'a? Prosta odpowiedź. Dalsze wydarzenia zmieniłyby swój bieg o 180 stopni i być może nawet niektóre z nich nie miałyby miejsca. W tym wpisie jednak przeniesiemy się do Klasycznej Trylogii i zastanówmy się co by było, gdyby to Luke przeszedł na Ciemną Stronę. Możliwości są raczej dwie. A) Darth Vader przeciąga syna na ścieżkę Ciemnej Strony na Bespinie podczas ich walki. B) Luke przechodzi na stronę Sithów w ,,Powrocie Jedi". Bardziej prawdopodobna wydaje mi się wersja pierwsza, ale rozważmy oba przypadki. 


Anakin stał się Darth Vaderem i uczniem Sidiousa. Padme tuż przed śmiercią urodziła bliźnięta - córka Leia została zaadoptowana przez Bail Organę i jego żonę, natomiast Luke trafił do wujostwa na Tatooine, gdzie ukrył się również Obi - Wan Kenobi. Luke'owi zostało przekazane, że jego ojciec - Anakin Skywalker został zabity przez Lorda Vadera. Chłopak żył więc w świadomości, że to nie jego ojciec zniszczył samego siebie, lecz został pokonany przez Sitha. Chcąc wyrwać się z Tatooine i zostać tym kim ojciec, Luke pragnął w pewien sposób go pomścić, a może lepiej powiedzieć, że uczcić to kim był, czyli rycerzem Jedi. 

Stawiając więc czoła Vaderowi (na Bespinie), a przy tym dowiadując się, że Lord Sithów jest jego ojcem, świat wali mu się na głowę. Możemy sobie tylko wyobrazić co działo się w głowie Skywalkera, gdy usłyszał, że ten, który wyznał mu, że jest jego ojcem, wcześniej zabił Owena i Beru (czyli ludzi, którzy dali mu dom), Obi - Wana (mentora, a zarazem przyjaciela), uwięził Hana i Leie, czyli zaatakował jego bliskich, a do tego Vader odciął synowi dłoń - jest to zarówno ból psychiczny, jak i fizyczny. Luke stał się wtedy dla Vadera "łatwym kąskiem". Dlatego ojciec proponuje mu, aby dołączył do niego i wspólnie rządzili Galaktyką. Luke odmawia i jak wiemy nie przechodzi na Ciemną Stronę. Jednak cofnijmy się i spróbujmy wyobrazić co stałoby się, gdyby Skywalker jednak przyjął propozycję ojca. 

Na początku powinniśmy rozważyć losy Imperatora. Osobiście powątpiewam, że ten zostałby przy życiu dlatego obstawiam, że gdyby Luke przyłączył się do Vadera, Lord zabiłby Sidiousa. W ,,Imperium kontratakuje" można zauważyć coś w zachowaniu Vadera. Zaczął on powoli uświadamiać sobie, że Imperator chce zastąpić go młodym Lukiem, gdyż zaczął obawiać się, że Vader rośnie w siłę i w pewnym momencie może mu zaszkodzić. Luke byłby więc idealnym kandydatem na miejsce Vadera. Dlatego Vader między innymi mówi do syna, że jego przeznaczeniem jest obalić Imperatora oraz zachęca go do wspólnego rządzenia. Co jak co, ale Imperator przemyślał sobie to, aby jak najdłużej manipulować uczniem i zapewniał go o jego potędze, aby później dla własnego dobra zastąpić go Lukiem. Dlatego to, że Vader zabiłby mistrza jest dla mnie w 99,9% pewne, bo rządzenie w trojkę jest nie ukrywając bardzo mało prawdopodobne.


A co z Hanem Solo? Został on przecież zamrożony w karbonicie jeszcze zanim Luke stoczył walkę z Vaderem. Wiemy, że Skywalker miał znaczny udział w uwolnieniu Hana. Jak potoczyłyby się losy Solo, gdyby przyjaciel przeszedł na Ciemną Stronę? Logiczne jest to, że Luke nie obmyśliłby planów i nie udałby się na Tatooine. W takim razie możemy przypuszczać, że Solo jako "ozdoba" w pałacu Jabby, wisiałby sobie dalej na ścianie. Ale nie bądźmy nastawieni na najgorsze i przyjmijmy może bardziej optymistyczny scenariusz. Leia na pewno nie siedziałaby bezczynnie tak samo Lando, który chciał odkupić swoje winy. Możliwe jest więc to, że zorganizowaliby akcję uwolnienia Hana, pytanie tylko, z jakim skutkiem? 

Gdybyśmy przyjęli, że Imperator zostałby zabity, a ojciec i syn rządziliby Imperium, pomyślmy czy właśnie Leia zostawiłaby Skywalkera i nie próbowałaby, aby ten jednak porzucił Ciemną Stronę. Być może Obi - Wan powiedziałby jej prawdę, że jest ona siostrą Luke'a i ta miałaby jeszcze większy pretekst, żeby nawrócić brata, a może i ojca? 

Natomiast co stałoby się, gdyby Luke przeszedł na Ciemną Stronę w ,,Powrocie Jedi"? Czy jest to w ogóle możliwe? Moim zdaniem nie, gdyż Skywalker w VI epizodzie ma już jasno określony cel - nawrócić ojca z powrotem na Jasną Stronę. Luke nie chce go zabić, zemścić się za wyrządzone krzywdy, lecz swoją postawą pokazuje Vaderowi, że można inaczej. Jednak, jak to wszystko by wyglądało, gdyby przyjąć mroczną wersję? Podczas walki z Vaderem (mówimy teraz o tej z ,,Powrotu Jedi") Luke miał pewien moment słabości. Vader zagroził, że jeśli nie jego to wykorzysta do swoich planów Leie, co poruszyło Skywalkera i zaczął okazywać swój gniew. Zaatakował i odciął ojcu dłoń. Imperator oczywiście napawając się widokiem gniewu Skywalkera zakładał, że wygraną ma już w kieszeni i Luke wykończy Vadera. Ostatecznie Luke opamiętuje się i odrzuca swój miecz świetlny odmawiając walki z ojcem. A co by było, gdyby Luke tak, jak chciał Imperator, zabiłby ojca i stał się uczniem Sidiousa? Oczywiście służyłby mu tak, jak Lord Vader i działał dla Imperium. Tylko znowu pozostaje kwestia tego, czy przyjaciele by mu na to pozwolili? 

Obstawiać co by było jest trudne tym bardziej w przypadku Luke'a. Cieszę się, że w sadze ma on taki wątek jaki ma, czyli nie kombinuje nic z Ciemną Stroną Mocy, bo mnie najzwyczajniej Skywalker nie pasuje do Mrocznej Strony. Cały sens tego bohatera tkwi w tym, że na jego barkach spoczywa ogromna odpowiedzialność za Galaktykę. Przy tym Luke nie odznacza się chęcią zemsty, lecz pragnie, aby ojciec nawrócił się. Co prawda na przykład w Legendach Luke jest powiązany z Ciemną Stroną. Możemy przeczytać, że w roku 10 ABY przeszedł na CS, ale ostatecznie nawrócił się i zabił Imperatora, który kilkakrotnie po swojej śmierci się odradzał. Czy na przykład pierwotna wizja George'a Lucasa zakładała, że Luke po śmierci ojca zakłada jego hełm i przechodzi na CS, ale po to, aby do końca zniszczyć Imperium po czym znów powraca na Jasną Stronę Mocy. I choćby nawet nie wiadomo jak przejście Skywalkera na Ciemną Stronę byłoby czymś nowym i niektórzy chętnie zobaczyliby go jako tego   złego   to dla mnie idealne jest takie rozwiązanie jakie widzimy w sadze. :)

~*~

Nie pamiętam, czy Wam o tym pisałam, ale 22 lutego Natalie Portman urodziła córeczkę, której nadała imię Amalia. Przesyłamy im dużo zdrowia! :*

Niech Moc będzie z Wami!

piątek, 24 marca 2017

,,Gwiezdne Wojny Młodzi Rycerze Jedi : Akademia Ciemnej Strony Mocy" - moim okiem

Ostatnio dorwałam kolejną książkę z Wielkich Serii SF, tym razem poświęconą Młodym Rycerzom Jedi. Książka, którą udało mi się zdobyć nosi tytuł ,,Akademia Ciemnej Strony". Przed lekturą staram się nie czytać opinii innych, tym razem jednak nie mogłam się powstrzymać i po zapoznaniu się z opiniami czytelników ,,Akademia ..." nie była przez nich polecana. Ale nie zrażona obcym zdaniem zabrałam się za tę lekturę autorstwa J. Andersona oraz R. Moesty i muszę powiedzieć, że mam mieszane uczucia co do tej powieści.


Jacen i Jaina, dzieci Hana Solo i księżniczki Lei, oraz ich przyjaciel Wookie Lowbacca podejmują wyprawę na stację orbitralną Lando Carlissiana. W trakcie podróży wszyscy troje zostają schwytani i uprowadzeni do akademii Ciemnej Strony. Jej naczelnik zamierza uczynić z nich uczniów Ciemnych Jedi.

- tak w wielkim skrócie przedstawiona jest tematyka książki. Przyznacie, że prezentuje się dość zachęcająco. Wątek młodych Jedi można było bardzo fajnie rozkręcić. No właśnie można było. Akcja na owej stacji Carlissiana ciągnie się straszliwie i wszystko zaczyna się rozkręcać dopiero od porwania bohaterów. Dla mnie wydarzenia u Landa były jednymi z najnudniejszych w książce, całe szczęście, że dość szybko się skończyły i tak naprawdę mam takie odczucia, że niczego szczególnego do książki nie wniosły. Być może, gdyby autorzy lepiej wytłumaczyli w czym rzecz na stacji orbitralnej wtedy mogłabym lepiej wyobrazić sobie o co w niej chodziło.

Książka jest jak na taką tematykę baaardzo cieniutka - liczy sobie 190 stron i to wbrew pozorom jest wielkim minusem. Przez to nie mogło obejść się bez potraktowania niektórych elementów po omacku. Czarne charaktery - Siostry Nocy zapowiadały się świetnie, a mam wrażenie, że zeszły całkowicie na drugi plan, choć powinny odgrywać główną rolę. Tak na prawdę był wokół nich wielki szum na początku, a momenty, kiedy się pojawiły można policzyć na palcach ręki. Nie podoba mi się to jak je potraktowano, a gdyby bardziej rozwinięto ich wątek byłyby wyrazistymi postaciami. Autorzy książki przenoszą nas na Dathomirę, czyli na planetę, która słynie właśnie z Sióstr Nocy, jednak wątek dziejący się na tej planecie jest krótki, a szkoda.

Jestem też zawiedziona, że żadne z głównych bohaterów np. Luke, Jaina czy Jacen nie stoczyli żadnego pojedynku na miecze świetlne, choć okazji było kilka i zapowiadało się na pojedynek. Co prawda w ruch kilkakrotnie poszła broń, ale nie była ukazana, no wiecie, ta główna walka, którą można nazwać wisienką na torcie. Kiedy skończyłam czytać ,,Akademię ..." odczułam jakąś pustkę, która być może spowodowana była właśnie brakiem głównej walki.

Moim zdaniem osoba Lando Carlissiana została upchnięta trochę na siłę. Niestety Carlissian pojawia się jedynie na początku i po porwaniu młodych Jedi jego wątek urywa się i tyle go widziano. Dodatkowo jeśli jesteście wielbicielami duetu Lei i Hana (ekhem) to muszę Was zmartwić, ale nie odgrywają tu oni szczególnej roli. Pojawiają się bodajże dwukrotnie i to jako hologramy, a każdy z nich mówi może z dwa zdania i tyle :/

Dobra, trochę ponarzekałam i chociaż ,,Akademia ..." nie spodobała mi się w 100% to dostrzegam w niej kilka pozytywów. W książce pojawia się uwaga, uwaga ... Brakiss! Znałam jego postać z ,,Nowej Rebelii", o której pisałam tu kiedyś i jeśli czytaliście moją opinię o książce Cristine Kathryn Rush to może pamiętacie, że był on raczej nie chcącym się mieszać w konflikty człowiekiem. Brakiss to ostatnia osoba, którą podejrzewałabym o sprawowanie funkcji naczelnika, a tu kabum - Jestem Brakiss, naczelnik Akademii Ciemnej Strony. Przepraszam, że właśnie zdradziłam Wam, że się pojawia, ale nie mogłam się powstrzymać. Brakiss to jedna z niewielu postaci, która mnie na prawdę zainteresowała i dała świeżości książce. Także wielki plus dzięki niemu. :))

Następną postacią, która w jakiś sposób mnie zaintrygowała jest uczennica - Tenel Ka. Dała się poznać jako dziewczyna z zasadami, własnym zdaniem, odwagą i silną Mocą. Nie zawahała się ratować przyjaciół i bez niej zakończenie byłoby bez sensu. Jej podróż w towarzystwie Luke'a ratuje sytuację i ten motyw jest wielką zaletą książki. Tak, pojawia się Luke i mimo ubogich opisów, autorzy nie oszczędzili na ukazaniu jego emocji i sposobów wykorzystania przez niego Mocy.

No to teraz trochę o głównych postaciach. Bliźniaki bardzo przypominają rodziców i to rzuca się w oczy za pierwszym razem. Jaina jest dobrze obeznana w różnych maszynach, co wyróżnia ją spośród innych, umie też przeciwstawić się i jeśli coś jej nie pasuje to nie zgadza się z tym. Jest przedstawiona z charakterem i swoim zachowaniem przypomina rodziców. Jacen jest trochę mniej wyrazisty (według mnie) i nie dokonywał niewiadomo czego, ale nie powiem, że jest on postacią złą. Bohater jest sprytny, ale niestety porywczy. Spośród tej dwójki bardziej swoją postawą odpowiada mi Jaina. Natomiast muszę też napisać o ich przyjacielu Wookiem - Lowbacca, który jest i zabawny i lojalny, przede wszystkim bardzo przywiązany do bliźniąt. Co mnie zdziwiło to fakt, że Wookie był uczony w akademii zasad Mocy wraz z innymi. :)

I teraz najtrudniejsze - podsumowanie. Cóż ... z mojej opinii wynika, że jest tu tyle samo minusów co i plusów. Gdybym miała po prostu powiedzieć czy polecam czy nie, to odpowiadam, że warto przeczytać i samemu się przekonać. Nie chcę Wam obrzydzać książki więc jeśli tylko będziecie mieć okazję to sięgnijcie po nią i przeczytajcie.  Polecam chociażby ze względu na kilka postaci - Tenel Ka, Brakissa, Luke'a, Jainy. Jestem zawiedziona brakiem walk, nie licząc szkolenia w akademii. Siostry Nocy zupełnie bez charakteru, ale o tym już pisałam. Wszystkie minusy wynikają z tego, że akcja jest ograniczona przez ilość stron, bo jak na taką tematykę to  naprawdę na tych niespełna 200 stronach nie da się przedstawić wszystkiego. Myślę, że lepiej byłoby poświęcić dwa razy więcej stron i żeby wszystko było wyjaśnione oraz żadna postać nie byłaby poszkodowana. Podkreślam, że jest to tylko i wyłącznie moje zdanie, a każdy z Was może myśleć inaczej. Najlepiej będzie jeśli sami sięgniecie po ,,Akademie Ciemnej Strony" i wyrobicie sobie własną opinię. Pomyślałam, że skoro przy ,,Nowej Rebelii" zamieściłam cytaty to teraz też nie będę skąpa i udostępniam kilka fragmentów. :)


          Za plecami uzbrojonych szturmowców pojawiła się nagle wysoka, przerażająca kobieta, odziana w czarną pelerynę ze spiczasto zakończonymi naramiennikami. Jej błyszczące włosy, czarne jak heban, spływały na plecy niczym skrzydła drapieżnego ptaka. Z narastającym przerażeniem Jaina stwierdziła, że oczy kobiety mają dziwny kolor, podobny do barwy opalizujących fioletowych kwiatów rosnących w dżungli na Yavinie Cztery. Poczuła, że jej serce się kurczy, jakby ściśnięte lodowatą obręczą. 

          Złowieszcza czarna postać wyłoniła się z dymiącego otworu w pancerzu śluzy stacji wydobywczej. Nie zwracała uwagi na błyskawice laserowych strzałów, odbijających się od ścian pomieszczenia. Jej ciało było spowite błękitnawą poświatą, jakby statycznym ładunkiem elektrycznym, podobnym do krzaczastych błyskawic, jakie pełzały po kadłubie ,,Szybkiej Ręki" w głębinach atmosfery Yavina.
          -Pamiętajcie ... Nie zróbcie krzywdy dzieciom! - zawołała kobieta. Mówiła powoli, wyraźnie akcentując każde słowo, a w jej niskim głosie brzmiała nieopisana groźba.  

      Tenel Ka miała wrażenie, że jej żołądek kurczy się i rozkurcza, drażniony przez niepewność i trwogę. Musiała przystanąć, żeby kilka razy głęboko odetchnąć. Z rozpaczą zauważyła, że w oczach mistrza Jedi tańczą iskierki rozbawienia.

          -Wiesz, kto czeka na nas w środku, prawda? - odezwał się Skywalker.
          -Złodzieje - odparła dziewczyna.
          -Mordercy - dodał Luke.
          -Kłamcy, szumowiny, przemytnicy i zdrajcy ... - nie dokończyła wyliczanki.
          -Prawie, jak w rodzinie na Hapes? - zapytał, rozciągając twarz w żartobliwym uśmiechu.
        Tenel Ka, będąc następczynią hapańskiego tronu widywała zawodowych skrytobójców. Nawet rozmawiała z nimi. [...] Jeżeli wtedy nie brakowało jej odwagi, z pewnością poradzi sobie i teraz, w środku kantyny na niewielkiej asteroidzie. 



    Po drugiej stronie stał młody mężczyzna, odziany w fałdzistą srebrną szatę. Jego gładka skóra i jedwabiste jasne włosy sprawiały wrażenie, że jarzą się własnym światłem. Mężczyzna był jedną z najpiękniejszych istot ludzkich, jakie Jacen kiedykolwiek widział. [...] Za mężczyzną stał oddział szturmowców z bronią spoczywającą na ramionach. 
        -Witajcie, młodzi uczniowie - odezwał się cicho mężczyzna. Jego miły, łagodny głos brzmiał jak muzyka. -Jestem Brakiss, naczelnik Akademii Ciemnej Strony. 


        Dziewczyna poczuła, że nie może się powstrzymać. Wstała.  
           -To nieprawda - powiedziała - Ciemna Strona Mocy nie czyni nikogo silniejszym. To prawda, że jest szybsza, łatwiejsza, bardziej uwodzicielska. Jest także bardziej nieustępliwa. I w przeciwieństwie do Jasnej Strony, która wiedzie ku wolności, Ciemna Strona czyni z człowieka niewolnika. Jeśli ktoś pozwoli się jej zniewolić, może już nigdy nie doczekać się swobody.


     Jaina potępiała wszystkie złe czyny, jakie popełnił Darth Vader, będąc na służbie Imperatora, ale zarazem pociągała ją myśl, kim mógłby stać się jej dziadek, Anakin Skywalker. W ostatnich chwilach życia okazał się przecież dobrym człowiekiem, który przeciwstawił się swojemu władcy i zakończył okres jego rządów, opartych na przemocy i strachu. 


           -Chodź i  stań do walki ze mną, mistrzu Skywalkerze. - zakpił. - Cyba, że jesteś tchórzem. A może twoja nieskalana Jasna Strona nie pozwala Ci zaatakować bezbronnego człowieka?
          -Moc jest moim sprzymierzeńcem, Brakissie - odparł Luke - Ty jednak nauczyłeś się wykorzystywać ją do własnych celów. A poza tym nigdy nie jesteś bezbronny, tak samo jak i ja nie jestem.
          -No, dobrze, niech Ci będzie. - ustąpił Brakiss.
          Opuścił ręce i potarł dłonie o połyskującą tkaninę opończy. Chyba w końcu zdecydował się przejść przez próg. Jego oczy zabłysnęły blaskiem, jakby promieniowała z nich cała nagromadzona w ciele wściekłość wszechświata, gotowa wystrzelić z czubków palców.