Wydaje mi się, że początek wpisu na
bloga jest zawsze najtrudniejszy. Trzeba tak umiejętnie dobrać
słowa, aby zaciekawić czytelnika już pierwszym zdaniem. Już
któryś raz z kolei pisze ten wstęp, aby był on jaki najlepszy tym
bardziej, że ten wpis traktuję dość poważnie ze względu na to,
że będzie dotyczył on osoby wyjątkowej. Osoby, która zmieniła
bardzo wiele nie tylko w moim życiu, ale w jakiś sposób w życiu
każdego z fanów Gwiezdnych Wojen. Zapoczątkowała coś nowego w przemyśle
filmowym. Wcieliła się w postać silnej kobiety – odważnej
bohaterki, jakie nieczęsto zdarzały się w filmach tamtych lat. W
Star Wars wcieliła się w postać, której siła i odwaga imponują po dziś
dzień. I choć Carrie Fisher w serii filmów o Gwiezdnych Wojnach była tą
niepokonaną Leią, w rzeczywistości musiała zmierzyć się z
wieloma problemami. Smutne jest to, że wielu ludzi (nawet fanów Star Wars,
żeby nie było) zapamięta ją jedynie jako ćpunkę. Jeszcze
smutniejsze jest to, jak obrażona została przez niektórych
ubiegłego grudnia. Czytając wtedy komentarze na jej temat, włos
jeżył się na głowie, a mózg dosłownie stawał w poprzek, nie
mogąc uwierzyć, ile jadu ludzie potrafią wypluć w stronę innego
człowieka, nie szanując nikogo, nawet rodziny, która musiała
zmierzyć się ze śmiercią bliskiej osoby.
Dokładnie dziś 27 grudnia 2017 roku
mija pierwsza rocznica śmierci Carrie Fisher, która po nagłym
zawale serca 23 grudnia 2016 roku zapadła w śpiączkę i choć
mieliśmy nadzieję do końca, cztery dni później musieliśmy
zmierzyć się ze smutną informacją o jej odejściu. Minął rok,
minie kolejny i kolejny i jeszcze kolejne lata, w których wydarzy
się tak wiele. Piszę dziś ten post dokładnie 27 grudnia, aby
przede wszystkim upamiętnić Carrie w rocznicę jej śmierci
przyłączając się do tych fanów, dla których znaczyła coś
znacznie więcej i którzy doceniają ją za to, że potrafiła odbić
się od dna, a potem głosić świadectwo.
Carrie Frances Fisher przyszła na
świat 21 października 1956 roku jako pierwsze dziecko muzyka
Eddiego Fishera i znanej hollywoodzkiej aktorki Debbie Reynolds. Już
od najmłodszych lat Carrie musiała zmierzyć się z konsekwencjami
jakie niesie za sobą życie w rodzinie znanej na niemal cały świat.
Mówiono o niej ,,dziecko Hollywood”. Gdy miała zaledwie dwa lata,
ojciec opuścił rodzinę dla Elizabeth Taylor, a Carrie została pod
opieką swojej matki, dla której życie zawodowe często było
ważniejsze niż życie prywatne. Reynolds rzadko bywała w domu ze
względu na pracę; była też uzależniona od alkoholu. A kiedy już
udało jej się znaleźć wolny czas i poświecić go rodzinie,
prawda była taka, że nie mogła nawet spokojnie wyjść z dziećmi
na spacer przez tłum wielbicieli, który czekał na nią na każdym kroku.
Mimo braku stałego kontaktu z matką, Carrie i jej brat Todd bardzo ją kochali i wręcz łaknęli
jej uwagi. Próbowali na różne sposoby zwrócić na siebie jej
uwagę np. zasypiając na podłodze jej sypialni. Na poniższym
zdjęciu uwieczniona została Carrie, która zza kulis ogląda swoją
matkę występująca na scenie.
Carrie dorastała w cieniu matki, uciekała więc w swoje pasje i szybko okazało się, że jej talent
aktorski jest nie mniejszy niż Debbie Reynolds. Carrie uczęszczała
do London's Central School of Speech and Drama. Debiutem stał się
dla niej film ,,Shampoo". Jednak światową sławę przyniosła jej rola
księżniczki Leii w filmie Gwiezdne Wojny. Produkcji nie wróżono żadnego
sukcesu. Alec Guinness uważał je za głupiutką bajeczkę, a nawet
sam reżyser nie wierzył w powodzenie filmu. Stała się rzecz
niewiarygodna – ludzie pokochali film, którego akcja toczy się
dawno, dawno temu w odległej galaktyce. Po dziś dzień krążą
plotki, że Fisher dostała angaż poprzez łóżko. Czy rzekomy
romans Carrie z Lucasem był tylko pogłoską – nie wiadomo. Faktem
natomiast jest to, że Leia Organa stała się postacią kultową.
Dziś nie wyobrażamy sobie nikogo innego w roli odważnej
księżniczki dowodzącej grupą rebeliantów. Carrie miała dużo
zastrzeżeń do odgrywanej postaci – nienawidziła białej sukienki
i uczesania Leii z ,,Nowej Nadziei", a sen z powiek spędzało jej metalowe bikini
niewolnicy Jabby. Carrie zapytana w wywiadzie z 1977 roku, czy nie
uważa, że dla niej jako młodej aktorki rozpoczynającej dopiero
swoją karierę, rola w Gwiezdnych Wojnach nie jest zbyt niebezpieczna,
odpowiedziała: ,,Mam nadzieję, że nie będzie to moja jedyna rola. Choć będzie to trudne, bo księżniczka Leia to bardzo charakterystyczna postać.”
Wywiad miał miejsce zaraz po premierze
,,Nowej Nadziei". Carrie i Harrison zostali zaproszeni do Francji i Carrie mogła
pochwalić się min. swoją znajomością francuskiego. Carrie
opowiadała głównie o swojej roli: pytano ją, co sądzi o sukcesie
Gwiezdnych Wojen i jakie ma odczucia wobec Leii oraz zapytano ją, czy myśli, że
gdyby pojawiła się na ulicach Ameryki w przebraniu księżniczki,
zostałaby rozpoznana. Stanowczo zaprzeczyła. Dziś na pewno poddalibyśmy to dyskusji … 😊
Carrie wcielając się w postać Leii
Organy, zdobyła ogromną sławę. Mając zaledwie 18 lat dostała
angaż w Gwiezdnych Wojnach, które stał się dla niej czymś w rodzaju przepustki.
Za co kochamy księżniczkę z blasterem? Myślę, że Leia stała się
ikoną popkultury za sprawą tego, że w filmach lat 70/80-tych, a
szczególnie w filmach science-fiction, silne charaktery kobiet były
czymś niespotykanym. Zadziałało to jak magnez, który jak widać
nadal nie przestaje działać – w świecie Star Wars pojawia się coraz
więcej postaci kobiecych. Leia to zapoczątkowała, stała się tego
prekursorką. Poza tym nie ukrywając, postać Leii została dobrze
wykreowana. Nie jest ona mdła czy nudna. Nie jest też postacią
wyidealizowaną. Wydaje się, że rola ta została napisana
specjalnie dla Carrie. Nie znając jej osobiście, nie można
jednoznacznie powiedzieć, że charakter jej był taki sam jak
charakter księżniczki. Jednak wywiady z aktorką mogą nam sporo o
niej powiedzieć – Carrie niczego nie ukrywała, potrafiła powiedzieć to co myśli – tak jak Leia. Fisher zapytana, jakie
sceny z sagi podobają jej się najbardziej, bez wahania odpowiedziała,
że sprzeczki pomiędzy Leią a Hanem Solo. Faktycznie coś w tym
jest, bo mam wrażenie, że to właśnie duet Hana i Leii jest jedną
z wielkich zalet lubianej Starej Trylogii. Na to, że księżniczka Leia stała się
postacią kultową złożyło się wiele czynników, ale na pewno jednym z nich i może nawet przeważającym była Carrie, która
tchnęła w nią życie.
Jest jednak i druga strona medalu jej
kariery. Nie jest żadną tajemnicą, że Carrie zmagała się z
uzależnieniami głównie od narkotyków. Wiadomo, że zażywała je
już na planie ,,Nowej Nadziei", a po zakończeniu prac nad ,,Imperium kontratakuje" wyznała, że
najmilej wspomina sceny "kręcone na Hoth", bo śnieg przypominał
kokainę. To było zabawne. Niwe wiadomo dokładnie, co pociągnęło
Carrie do nałogu. Najprawdopodobniej nie radziła sobie z presją.
Wpadła wir, a jak wiadomo wir wciąga do wnętrza i spada się na
samo dno. W przypadku Carrie właśnie tak było. Ćpała i piła na
umór. Zdarzało się, że po imprezach budziła się w łóżku z
obcym facetem. W Hollywood wszyscy coś brali. Dopiero przedawkowanie
i śmierć przyjaciela poruszyły w niej jakiś impuls. Swoje
zmagania z uzależnieniem opisuje w książce ,,Pocztówki znad
krawędzi”, na którymi praca była też dla niej czymś w rodzaju
terapii. ,,Postcards from the Edge” pomagają nam w jakiś inny sposób
spojrzeć na osoby uzależnione. ,,W przedawkowaniu narkotyków jest krawędź, prawda? W pewnym momencie z niej spadasz i już jesteś
całkiem zaćpany”. Najwięcej przemyśleń myślę, że można
wynieść szczególnie z pierwszego rozdziału. Na przykładzie
bohatera Alexa widzimy, co narkotyki potrafią zrobić z psychiką
człowieka. Osoba z marzeniami i planami na przyszłość przez
używki zmienia się w człowieka z omamami, napadami strachu i
człowieka, który jest w stanie zrobić wszystko, aby tylko wciągnąć
kolejną dawkę.
" Myślę, że jeśli oczekujecie, że
przez całe wasze życie będziecie szczęśliwi, czyli będziecie
żyć wygodnie i komfortowo, to ominąwszy parę innych rzeczy,
uzależnienie od alkoholu i narkotyków, macie w kieszeni.
Wiem, że można wiele mówić i
wyjaśniać, a pomimo tego i tak wiele osób będzie uważać ją za
ćpunkę. Tak jest i będzie, czego zmienić się nie da, ale zanim
skażemy Carrie spójrzmy na to, że każdy z nas ma coś za uszami i
nikt nie jest absolutnie czysty. To, co powtarzam i powtarzać będę
to, że postawę Carrie można brać za wzór. Nie mówię tu o
popadaniu w uzależnienie, ale o jej sile i odwadze. Carrie spadła
na samo dno i wyjście z nałogu nie było dla niej spacerem, wędrówką czy
spokojnym marszem, ale dramatycznym wdrapywaniem się z powrotem na
górę do normalnego życia. Pozostała choroba dwubiegunowa oraz
luka, do której nie dało się już wrócić i jakoś zapełnić.
Carrie opisując w książkach swoje
życie prywatne, oprócz uzależnień i walki nałogiem, poruszała
też kwestię swojej relacji z matką i z mężczyznami. A relacja
Carrie z Debbie Reynolds wyglądały bardzo różnie. Ich więź nie
zawsze przypominała poprawne stosunki na linii matka – córka, bo
obydwie miały, nie ukrywając, niełatwe charaktery. W jednym z
wywiadów Carrie wyznała, że w dzieciństwie była wpatrzona w mamę
jak w obrazek – zazdrościła jej talentu, stylu i figury. Łaknęła
jej uwagi i cieszyła się z każdej chwili spędzonej z matką.
,,Jedną rzeczą, którą naprawdę pamiętam, gdy byłam kilkuletnim
maluchem, to jak pewnego dnia siedziałam przyklejona do telewizora i
oglądałam swoją mamę w filmie Susan Slept Here” - napisała wspominając dzieciństwo w jednej ze swoich książek. ,,Kiedy miałam
cztery lata, dzieci zaczęły mnie pytać: jak to jest być córką
gwiazdy filmowej? Gdy byłam już trochę starsza, odpowiadałam
pytaniem: jak to jest w porównaniu z czym? Gdybym nie była córką
gwiazdy filmowej?" - pisze dalej. Było jej ciężko żyć w cieniu
matki, która zasłynęła min. w filmie Deszczowa piosenka. Carrie
porzuciła więc zamysł dorównania matce i postanowiła skupić się
wyłącznie na sobie – na rozwijaniu swoich pasji i poczucia
humoru. Gdy Carrie osiągnęła światową sławę rolą w Gwiezdnych Wojnach, matka,
która swoją karierę miała już za sobą, zaczęła jej tego
zazdrościć. Carrie była zszokowana postawą matki, która nie
okazywała jej wsparcia. Mówi się nawet, że w pewnym momencie w
czasie pracy nad ,,Imperium kontratakuje", gdy ekipa wracała z Norwegii do Anglii, ze
względu na ograniczony budżet była zmuszona skorzystać z klasy
ekonomicznej. Kiedy Debbie Reynolds dowiedziała się, że jej córka
nie leci pierwszą klasą, zadzwoniła z wyrzutami do Lucasa. Ten
podał telefon Carrie, a ona powiedziała matce: ,,Odpieprz się!
Lubię latać złomem!” i rzuciła słuchawką. Kobiety kompletnie
się nie rozumiały.
Jednak kiedy Carrie zaczęła coraz
bardziej popadać w problemy z narkotykami, matka okazała się dla
niej dużym wsparciem. Reynolds pomagała córce przechodzić przez
chorobę afektywną dwubiegunową przez co stały się sobie bardzo
bliskie. Jedna dla drugiej stała się podporą i przyjaciółką,
którymi pozostały do końca życia.
Życie uczuciowe Carrie też nie było
usłane różami. Wiadomo, że w czasie pracy nad Star Wars, miała romans z
Harrisonem Fordem. Spędzali ze sobą mnóstwo czasu, nie tylko na
planie. Carrie wspominała nawet, że w pracy byli Leią i Hanem, a
w weekendy Carrie i Harrisonem. Jednak aktor starszy od Fisher o trzynaście lat miał już zobowiązania – żonę i dzieci. W 1983
roku po kilku latach związku, Carrie wyszła za piosenkarza Paula
Simona, jednak małżeństwo nie trwało długo, bo rozwiedli się po
niespełna roku. Carrie wyznała, że kłócili się non stop. Na
początku lat 90-tych związała się z Bryanem Lourdem – swoim
agentem, z którym ma córkę Billie. Ich związek jednak też nie
zakończył się happy endem – okazało się, że Lourd jest
homoseksualistą i ten w krótkim czasie zostawił Carrie. Aktorka po
rozstaniu z nim nie związała się już z nikim i postanowiła
skupić się na wychowaniu córki starając się, aby ich relacje były
jak najlepsze. Były dla siebie niemal jak siostry. Carrie wiele
książek zadedykowała właśnie córce pisząc, że jest z niej
niesamowicie dumna. Dziś Billie ma już 25 lat i stawia swoje
pierwsze kroki w aktorstwie. Co ciekawe idąc śladem mamy, wystąpiła
w Gwiezdnych Wojnach – początkowo JJ Abrams zaproponował jej rolę Rey, ale
Billie ostatecznie wcieliła się w porucznik Coonix, którą możemy
zobaczyć w ,,Przebudzeniu Mocy" oraz w ,,Ostatnim Jedi".
Carrie na swoim koncie ma wiele ról w
filmach, które być może znacie - ,,Blue Brothers” czy ,,Kiedy
Harry poznał Sally”. Pomimo tego zasłynęła jako księżniczka Leia. Przypięto do niej łatkę, z którą musiała już zawsze
żyć. Wypowiadała się, że irytuje ją to, iż wykorzystano jej
wizerunek do wszystkiego nawet jako nadruk na skarpetach, za co nie
dostała złamanego grosza. Zajmowała się aktorstwem, ale to
pisanie stało się jej główną pasją. Napisała książki i
scenariusze; przyczyniła się nawet do powstania scriptu do
pierwszego epizodu Gwiezdnych Wojen - ,,Mrocznego Widma". Pomagała w pracy nad scenariuszem do ,,Przebudzenia Mocy", a
także wiele znaczących scen w ,,Ostatnim Jedi" jest wynikiem pomysłu właśnie
Carrie Fisher.
Carrie Fisher była specyficzną osobą,
która urzekała tym, że potrafiła mówić jak jest naprawdę, choć
nie zawsze była to rzeczywistość wyjęta prosto z bajki. Nie owijała
w bawełnę, mówiła wszystko wprost, głosiła świadectwo o tym jak
odbiła się od dna. A przy tym była wulkanem energii. Kiedy Gwiezdne Wojny w ,,Przebudzeniu Mocy"
powróciły na ekrany kin, Carrie Fisher ponownie wcieliła się w
Leię Organę. Jej rola w ,,Przebudzeniu Mocy" spotkała się z ostrą krytyką, bo ludzie
spodziewali się po niej biegania z blasterem, robienia fikołków i
nie wiadomo jeszcze czego, a i jej wygląd, bo o dziwo (!) Carrie nie
wyglądała już jak 30 lat temu, został wzięty na języki.
Tymczasem ona nie tłumaczyła się, że wygląda tak a nie inaczej,
nie przepraszała za to, że się starzeje. Była po prostu sobą i
nie próbowała nikogo udawać. Mogliśmy poznać ją jeszcze lepiej.
Udzieliła wielu wywiadów, w których wypowiadała się nieraz na
kontrowersyjne tematy. Wchodziła do studia z uniesioną głową, a
kroku dotrzymywał jej wierny kompan Gary – buldog francuski.
Niesamowite jest to, że wcielając się w księżniczkę Leię stała
się wzorem dla wielu kobiet i dziewcząt. Widok małych dziewczynek
przebranych w białą sukienkę i uczesanych na wzór kultowych "nauszników" nie może nie chwytać za serce. Rok temu 23 grudnia
Carrie lecąc z Londynu do Los Angeles doznała zawału serca i
chociaż nie wierzyliśmy w to, że ona, Carrie Fisher, nie może się z
tego nie wykaraskać, 27 grudnia musieliśmy zmierzyć się z
wiadomością o jej odejściu. Cios był niesamowity, odeszła od nas
legenda. Dzień później umarła Debbie Reynolds. Matka i córka,
które pojednały się lata temu w obliczu trudnych chwil, odeszły razem - tęsknota była zbyt duża. Billie Lourd musiała zmierzyć
się z odejściem ukochanej Abadaby i jeszcze bliższej serce Momby;
my fani z odejściem ikony, księżniczki Leii, generał Organy i
niesamowitej osoby jaką była Carrie. Była zbyt wulgarna na
księżniczkę, ale nikt nie miał wątpliwości, że ten tytuł
należy się właśnie jej.
R.I.P. NASZA KSIĘŻNICZKO ❤
tytuł posta (cytat) - ,,Powrót Jedi" aut. James Kahn
wykorzystano fragmenty wywiadu z 1977 roku
fragmenty ,,Pocztówek znad krawędzi" autorstwa Carrie Fisher [RECENZJA KSIĄŻKI]
fragmenty ,,Księżniczka po przejściach. Nie tylko o Gwiezdnych Wojnach" aut. Carrie Fisher
WYWIAD Z CARRIE [KLIK]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Cieszę się, że trafiłeś na mojego bloga. Spodobało Ci się tu? Zaobserwuj lub zostaw komentarz. :) Nie bawię się w obserwacje za obserwację.