poniedziałek, 31 października 2016

,,Gwiezdne Wojny : Nowa Rebelia" - moja recenzja

W wakacje zdecydowałam się przeczytać kolejną książkę z tematyki Star Wars i do moich rąk wpadła dość spora książka pod tytułem ,,Gwiezdne Wojny : Nowa Rebelia" autorstwa Kristine Kathryn Rusch. Dlaczego spora? Otóż ,,Nowa Rebelia" liczy sobie 560 stron, więc gdyby kazano mi przeczytać lekturę tej grubości to uwierzcie mi, pewnie rzuciłabym ja w kąt. Jednak w tym przypadku ilość stron mnie nie przeraziła, gdyż wiedziałam, że czeka mnie kilka miłych wieczorów z książką w ręku, dodatkowo z powieścią o czymś co kocham.


Aż sama zdziwiłam się, że przeczytanie jej zajęło mi coś około cztery wieczory i kiedy przeczytałam ostatnią kartkę żałowałam, że to już koniec. Tak więc nie będzie dziwne, gdy powiem, że dzieło pani Rusch czytało mi się z wielką lekkością i przyjemnością. Nie mogłam oczywiście nie podzielić się z Wami moją opinią, a więc zainteresowanych moim zdaniem zapraszam do czytania.

Na wstępie muszę zaznaczyć, że nie jestem dobra w recenzowaniu i pisanie bez spoilerowania jest na prawdę trudne. ale mam jednak nadzieję, że uda mi się zachęcić Was do tej książki bez zbędnego zdradzania fabuły. :)

Tak fabuła w skrócie przedstawiona jest na tyle książki  :

" Potężne zakłócenie Mocy oznacza, że gdzieś w galaktyce miał miejsce przerażający kataklizm. Zaniepokojony Luke Skywalker opuszcza Yavin Cztery i leci na Coruscant, żeby spotkać się z Leią. Śmierć dociera jednak i do samej stolicy Nowej Republiki. Straszliwa eksplozja niszczy salę obrad Senatu i dziesiątkuje szeregi senatorów. Ci, którzy przeżyli, obwiniają Leię i jej męża. Luke musi za wszelką cenę znaleźć prawdziwego sprawce tragedii.

Przede wszystkim w ,,Nowej Rebelii" czuć klimat Gwiezdnych Wojen, a dzięki znajomości epizodów jest o wiele łatwiej wyobrazić sobie postacie, roboty czy np. Coruscant, tym bardziej, że książka nie zawiera nie wiadomo jak długich opisów, aby odtworzyć sobie obrazy. Przez to wiemy jak przebiegają wydarzenia, a akcja bez niepotrzebnej, długiej treści toczy się sprawnie i energicznie.

W książce nie brakuje znanych nam postaci - Luke'a Skywalkera, Lei Organy, Hana Solo, Carlissiana, Chewiego, ale też bohaterów, z którymi nie mamy do czynienia np. w filmach. Pojawiają się dzieci Hana i Lei (bliźnięta Jacen i Jaina oraz Anakin), Mara Jade, Cole Fardreamer, przemytnicy i dzięki nim zachowana jest ta tzw. świeżość.Wielkim plusem jest ukazanie mnóstwa nowych miejsc/planet takich jak Telti, Almania, Ostoja Przemytników, która jest bardzo charakterystycznym miejscem, gdzie toczy się akcja z przemytnikami, a także przeróżnymi stworami np. Glottaphibami z Nandreesonem na czele. Wszystko to prezentuje się świetnie. Możemy poznać też przeszłość bohaterów, a konkretnie co działo się z nimi od bitwy o Endor.

Nie brakuje oczywiście czarnych bohaterów, bez których nic nie miałoby sensu. Brakissa i Kuellera poznajemy już na początku książki, mniej więcej w drugim rozdziale. Obaj wydają się być bezwzględni i okrutni, szczególnie Kueller, a Brakiss (można powiedzieć, że jest on tak jakby pomocą dla Kuellera) sprzyja mu tylko dlatego, że tak naprawdę się go boi. Trzeba też wspomnieć, że zarówno Brakiss jak i Kueller są dawnymi uczniami Luke'a i Skywalker z każdym z nich stoczył pojedynek.

A o co tak na prawdę chodzi w ,,Nowej Rebelii"? Otóż cała sprawa toczy się wokół zakłóceń Mocy, gdyż gdzieś w galaktyce miliony istot nagle traci życie. Wyczuwa to Luke, jego uczniowie, dzieci Lei, a do wszystkiego dochodzi zamach na Coruscant. Wielu senatorów umiera przez eksplozję podczas obrad Senatu. Dzieje się to też szybko, nie musimy czekać na nabranie tempa w powieści. Podejrzanym o zamach zostaje nawet sam Han, a jego rodzina stara się zrobić wszystko, aby udowodnić jego niewinność.

Bardzo się cieszę, że mogłam przeczytać ,,Nową Rebelię" i wybór zaliczam jak najbardziej do udanych. Gorąco polecam ją każdemu, kto chce przeczytać Gwiezdne Wojny w lekkiej formie z nutką klimatu powieści detektywistycznych. W książce nie brakuje walk na miecze świetlne, podniebnych starć, świetnych postaci i nieoczekiwanego rozwiązania zagadki, a żeby go poznać koniecznie musicie sięgnąć po ,,Nową Rebelię".

Zamieszczam jeszcze kilka fragmentów, mam nadzieję, że zachęcę Was nimi do przeczytania książki. :)

"      Wszystkie dzieci zaczęły mówić jedno przez drugie, przekrzykując się i wymachując rękami.
-Wolnego, wolnego, nie wszyscy na raz! - powiedział Luke - Jaino, ty powiedz, o co chodzi, a chłopcy będą mogli później uzupełnić twoją wypowiedź jeśli zechcą.
        Jaina zerknęła na Jacena, jakby szukała u niego poparcia. Widok ten zawsze sprawiał, że serce Luke'a ściskało się c bólu. Czy on i Leia postępowaliby tak samo, gdyby wychowywali się razem? Nigdy tego się nie dowie.

" Nawet Han Solo, zanim opuścił apartament, namiętnie ją pocałował, obdarzył szelmowskim uśmiechem i zapytał : ,,Wasza Łaskawość, czy to znaczy, że wracamy do czasów, kiedy byłem uważany za łajdaka?" "

" Bezpieczeństwa i ładu Starej Republiki strzegli rycerze Jedi, którzy wierzyli w takie pojęcia jak honor, uczciwość i dobre obyczaje. Spoczęli wszakże na laurach i pozwolili, aby pokonał ich Palpatine, który wykorzystał w tym celu siły Ciemnej Strony Mocy. Rządził galaktyką jako Imperator, ale później i on zapomniał lekcji, jakiej nauczyło go życie. Kiedy musiał zmierzyć się z młodzieńczą energią Luke'a Skywalkera, przypuszczał, że pokona go bez trudu. A jednak Skywalker, wykazując niezwykły talent, jeśli chodzi o władanie Mocą, zwyciężył i zabił Imperatora.
          -A teraz ty zabijesz Skywalkera, żeby historia mogła zatoczyć szlachetne koło?
        Femon niemal wypluła te słowa. Mimo iż pobłądziła, mężczyzna nie mógł nie podziwiać jej hartu ducha.
         -Zabiję Skywalkera po pierwsze dlatego, że takie jest moje przeznaczenie - odparł Kueller. - A po drugie, ponieważ nie mogę sprawować władzy, dopóki go nie zabiję. Właśnie taka lekcja wynika z historii galaktyki. Powinienem stać się jedyną istotą władającą Mocą, królem Mocy. W tym celu muszę pokonać samego mistrza Jedi.
         -Jesteś głupcem, Kuellerze. - odezwała się kobieta.

"Han popchnął Chewiego.
            -Uciekajmy! - krzyknął.
        Obaj pobiegli w górę korytarza. Błękitne kule ognia, jakie wyskoczyły z luf bagiennych paralizatorów, trafiły w awaturynowe ściany i spotęgowały ilość wydzielanego ciepła. Nagle znaleźli się w ciemnościach. [...] Chewie czuł, że jego stopy ślizgają się po miałkim pisaku. Han musiał od czasu do czasu podtrzymywać go albo popychać. Tymczasem ścigający ich Glottaphibowie coraz bardziej się zbliżali. 

Przepraszam za tak małą czcionkę od połowy wpisu, ale blogger jak to blogger musiał pokazać kto tu rządzi. Niestety próbowałam coś z tym zrobić, ale nie udało się.

Dziękuję Wam za ponad 2 000 wyświetleń. :)
Niech Moc będzie z Wami!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cieszę się, że trafiłeś na mojego bloga. Spodobało Ci się tu? Zaobserwuj lub zostaw komentarz. :) Nie bawię się w obserwacje za obserwację.